Baumgartner, drugi Ikar ( z odrobiną patosu)

To nie jest pozytywny świr. To przedstawiciel Ikarów. Tamten Ikar chciał w górę, ale nie dał rady. Ten chciał w dół, dał radę. Żywy mit, inkarnacja jakichś podświadomych zbiorowych marzeń ludzkości. Dlatego te miliony ludzi wpatrzonych w TV prawie na całym globie. Jestem pod wrażeniem, jak na naszych oczach spełniała się antropologia ludzkiego maksymalizmu.

Bezpośrednio po skoku z nieba Felix spotkał się z mediami. Największe stacje od skoku zaczynały dzienniki. Robił doskonałe wrażenie zawodowca, bez cienia tremy, z świetnym kontaktem. Rzeczowy, precyzyjny, nierozgadany, panujący nad emocjami.
Wszyscy chcieli wiedzieć, co czuł i jak to jest, jak się spada prawie z krawędzi nieba z prędkością (prawdopodobnie) ponaddźwiękową. Jasne, ja też chciałem się dowiedzieć. Szczególnie, jak to jest kiedy się skacze z takiej niewyobrażalnej wysokości. Felix odpowiadał. Ale nie pytano go o to, co dla mnie bardziej frapujące.

Co go popychało przez lata do tych ,,ikarowych” wyczynów? Bo widać, że to nie jest typ celebryty, którego najważniejszym motywem działania jest sława, ego, kasa. Dlatego nazywam go przedstawicielem tej grupy ludzi, której mitycznym archetypem jest Ikar.

Felix testuje, jak oni, granice ludzkich możliwości. Oczywiście, skok z nieba musiał kosztować krocie. Czy Red Bull nie mógł tej forsy wyłożyć na coś innego? Na jakiś projekt naukowy służącym poprawie bytu jakiejś grupie potrzebujących? To byłoby na pewno użyteczne, lecz nie tak romantyczne, a tego typu romantyzm mamy gdzieś w naszych genach i memach. Stanąć twarzą w twarz z nieskończonością, ze śmiercią, z najwyższym ryzykiem.

Ale na romantyzmie rzecz się nie kończy. Słyszałem, jak komentator naukowy BBC mówił, że skok Baumgartnera bardzo się przyda w opracowaniu skutecznej metody ewakuacji astronautów w razie awarii statku kosmicznego niemożliwej do szybkiego naprawienia. Fenomenalny wyczyn Baumagartnera ma więc w sobie coś także z mitu prometejskiego. Feliksie, to było wielkie.