Plichtagate

Zamiast Plichtą, niektóre media zajmują się Michałem Tuskiem. To absurd, bo skandalem nie jest to, że syn premiera podjął złe decyzje zawodowe. Skandalem jest to, co nazywam Plichtagate.

Póki odpowiednie instytucje nie wykażą, że działalność pp. Plichtów mieściła się w granicach prawa, a w każdym razie że nie była z nim jawnie sprzeczna, określenie Plichtagate nie wydaje mi się przesadą. W sprawie ,,winy” syna premiera mam zdanie zbliżone do tego, co napisał Daniel Passent, więc się nie będę z Kolegą dublował.

Bulwersuje mnie o niebo bardziej sprawa Plichty. Nie to, że mimo ponad 20 lat doświadczeń z wolnym rynkiem, wciąż tylu Polaków daje się nabrać na piramidę finansową. Ale to, że oszuści mogli rozwijać swe działania na taką skalę. Że okazali się bardziej zręczni i przebiegli niż taki Grobelny, to jasne.

Spodziewałbym się jednak, że i nasze państwo przez te lata czegoś się w dziedzinie prewencji takich przekrętów nauczyło.
Czekam więc na oficjalne konkretne wyjaśnienia ze strony wymiaru sprawiedliwości i służb bezpieczeństwa państwa.

Jeśli tych wyjaśnień nie będzie, to moim zdaniem wina za Plichtagate obarcza pp. Plichtów, ich wspólników (do których syna premiera nie zaliczam) i, o zgrozo, odpowiednie instytucje państwowe.