Kobieta na prezydenta Polski

Tylko dwie kobiety są na najnowszej liście CBOS 25 polityków, którym Polacy najbardziej ufają (albo wprost przeciwnie). Obie z PO: Joanna Much (37 proc. ufa) i Ewa Kopacz (31). To kolejny dowód, jak słaba jest pozycja i popularność kobiet w polskiej polityce. Myślę, że wprowadzenie parytetu 50:50 też by tu wiele nie pomogło. Prędzej pomogłoby wybranie kobiety na prezydenta Rzeczpospolitej.

Ale która pani miałaby szanse? Oczywiście, jeśli z jakichś powodów Bronisław Komorowski by nie startował, a Platforma mogła zgłosić kogoś innego i zgłosiłaby kobietę. Dotąd kandydatki na prezydenta – Hanna Gronkiewicz Waltz i Henryka Bochniarz – notowały słabe poparcie. Dobrze, że startowały, ale ich przegrane mogły potwierdzać pokutujący u nas stereotyp, że prezydenckie progi za wysokie na kobiece nogi.

Bliska przełamania tego stereotypu jest Ewa Kopacz. Jeśli jej marszałkowanie zakończy się sukcesem, może być poważnym kandydatem na najwyższy urząd w państwie.

Joanny Muchy w tej roli nie widzę. Dużo bardziej europoseł Różę Thun, bardzo energiczną, pracowitą, kontaktową, z dużym obyciem międzynarodowym, mówiącą językami.

Kto jeszcze? W PiS w otoczeniu prezesa nie ma kobiety. Profesor Staniszkis chyba nie ma prezydenckich ambicji. Ziobrystka Beata Kempa miałaby zapewne szanse dużo mniejsze niż Joanna Mucha. Nie widzę też znaczącej czynnej działaczki SLD, która by miała prezydencki potencjał.

Zresztą w kierownictwie SLD też polityczek jak na lekarstwo. Jeszcze gorzej u ludowców. W naczelnej egzekutywie PSL są dwie kobiety: Jolanta Fedak i Ewa Kierzkowska, z charakterem, ale jakoś ich nie widzę jako kandydatek PSL na prezydenta.

Podobna ,,machoistyczna” mizeria w Ruchu Palikota: cztery kobiety w klubie sejmowym. Rozpoznawalne dwie: Anna Grodzka i Wanda Nowicka. Obie niestety ,,nieprezydenckie”.

Są jeszcze kobiety z potencjałem prezydenckim poza polityką parlamentarną. Ale bez poparcia silnej partii politycznej nawet najwybitniejsza akademiczka, specjalistka, przedsiębiorczyni, publicystka itd. w demokracji parlamentarnej zwykle nie ma szans. A trudno mi sobie wyobrazić, by którakolwiek z naszych głównych partii udzieliła poparcia kandydatce spoza własnych partyjnych szeregów.

Jasne, zawsze można zrobić polityczny happening. Wystartować może celebrytka, a fani rozkręcą jej w Internecie kampanię, a może nawet sypną groszem na fundusz wyborczy. Jednak myślę, że wątpię. Nawet Doda nie dałaby rady. Ale akurat nad nią nie płaczę.

XXXX Zamach smoleński

Dzięki za wpisy merytoryczne, których było sporo. Trochę jak przysłowiowy Piłat w credo pojawił się nagle wątek obrzezania po werdykcie sądu niemieckiego. Też uważam obrzezanie dziewczynek za barbarzyństwo. Ale z obrzezaniem chłopców sprawa jest bardziej skomplikowana niż by wynikało z wpisu ,,Amelii”. Pisałem o tym niedawno na portalu Polityka.pl