Idziemy do wojny domowej, czyli proroctwa Giertycha

Roman Giertych uważa, że w Polsce dojrzewa wojna domowa. Dosłowna. Straszy czy tylko ostrzega? Słuchając byłego wicepremiera w rozmowie z Moniką Olejnik, miałem silne wrażenie, że jednak straszy. Przywołał Rwandę i obraz Tuska z wyrokiem śmierci po powrocie PiS do władzy. Z wyrokiem śmierci, bo – znów postraszył – PiS przywróci karę śmierci.

Nie bardzo wiadomo, co z tymi proroctwami Giertycha robić. Bo teraz mamy taki czas w Polsce, że wszystko zaczyna być wątpliwe, a przez to jednak możliwe. Jak coraz bardziej serio się teraz rozprawia o zamachu smoleńskim, to czemu nie o zamachu stanu z Macierewiczem, Kaczyńskim, Girzyńskim, Sakiewiczem na czele? Bojówki mają gotowe, hasła także, no i cel: wykurzyć PO-wskie szczury (trawestuję hasło spod Pałacu Prezydenckiego 10 IV 2012 r.) i odbudować IV (V?) RP. Jak się okazuje, to kręci coraz większą liczbę Polaków, także młodych.

Mamy 23 rok niepodległości i polityczny stan wrzenia w wulkanie. Kiedy nastąpi wybuch?
Ponoć wybuch społeczny następuje, gdy liczba ludzi w stanie wrzenia (wszystko jedno z jakich przyczyn) przekroczy 10 procent populacji.

Kiedy gotowi są uwierzyć we wszystko, co im podsuną liderzy i posłużyć za mięso armatnie rewolucji. Jeśli co najmniej 25 proc. dorosłego społeczeństwa wierzy w zamach i zdradę premiera i prezydenta, a tysiące ludzi o tym przekonanych wychodzi już na ulice nie tylko dużych miast, to polska demokracja ma problem.

Teza Giertycha jest taka, że dziś w Polsce zbliżamy się do tego progu. Może Giertych wie więcej, może jednak bardziej ostrzega rządzących niż straszy naród telewizyjny/ klasę gadającą. Nie wiem.
Właśnie wróciłem z uroczystości 85-lecia Tadeusza Mazowieckiego, ,,mojego” premiera, w Pałacu Prezydenckim.

Mazowiecki powiedział tam, że z troską patrzy na to, co się dzieje w polskiej polityce. To ostrożne słowa, jak to u Mazowieckiego. Jednak dodał też mocniejsze: że Polska trwa w puczu. Pełzającym puczu bądź rokoszu – dopowiadał Aleksander Smolar w dzisiejszej rozmowie z M.O. Tak czy inaczej, otrzymaliśmy poważne ostrzeżenie, że obecny poziom nienawiści i pogardy wśród polityków i w społeczeństwie zagraża już dorobkowi naszej trzeciej niepodległości.

Halo, czy premier Tusk też je słyszy?

XXXX Michnik i BXVI
Matylda – właśnie, tyle Pani pisze, a widać, że to nie Pani problem:). PoloniaSawa, Wodnik 53 – co do terminologii i samego meritum odsyłam do mego tekstu o Kościołach zielonoświątkowych (pentakostalnych, od greckiej nazwy Zesłania Ducha Świętego), to rzeczywiście poważny rywal ale nie tylko łacinników, także protestantów głównego nurtu. http://archiwum.polityka.pl/art/pokusa-wysokiego-napiecia,360993.html Kartka z podróży, mag, historian – figura historycznego Jezusa jako buntownika moim zdaniem się nie broni. Jakby był buntownikiem (w znaczeniu antyrzymskim), to by Żydzi prosili Piłata o zwolnienie Jezusa a nie Barabasza. Takie odczytanie Ewangelii ma wielu zwolenników, lecz raczej w sensie jakiegoś pierwotnego socjalizmu ( u nas np. w wykładach ks. prof. Żywczyńskiego) . To moim zdaniem też nie pasuje. Dla mnie to są odczytania ideologiczne rzutowane wstecz i nie mające pokrycia w tamtej rzeczywistości sprzed 2 tysięcy lat. Wystarczy przypomnieć, że ci ,,socjaliści” od wyzwolenia ówczesnych ,,wykluczonych” nie mieli jakoś problemu z niewolnictwem. Odsyłam do arcyciekawej księgi prof. Ewy Wipszyckiej_Bravo o chrześcijaństwie późnego antyku. Przynajmniej u początków ruch Jezusowy był raczej ruchem odnowy moralnej i duchowej judaizmu. Ewkas- akurat znam Wildsteina od studiów na polonistyce UJ, czyli od 40 lat. Gościł mnie w Paryżu i wiem z autopsji, że wtedy dużo robił dla opozycji demokratycznej w PRL, choćby jako redaktor miesięcznika Kontakt. To tak gwoli faktografii.