Bielan nieautoryzowany

Zbliża się rocznica smoleńska. Newsweek już drukuje fragment wywiadu z Adamem Bielanem o Lechu Kaczyńskim. Mnóstwo szczegółów w stylu niemal tabloidalnym, a mało treści. Nawet tak wytrawna dziennikarka jak Teresa Torańska nie wycisnęła z Bielana w tej opublikowanej części jakiejś głębszej i bardziej
niezależnej refleksji politycznej o roli braci Kaczyńskich.

Przeciwnie, Bielan wychodzi w wywiadzie na niezmiennie oddanego prezesowi i jego bratu. Przed powrotem Bielana do PiS ten tekst nie powinien być chyba przeszkodą. Bielan jest mentalnie pisowski. Tak jak mentalnie pisowscy są inni politycy PiS usunięci przez prezesa. Zwłaszcza ziobryści, ten ekstremalny PiS 2.0. Zdradzający objawy swoistego syndromu sztokholmskiego.

Bielan chce wojny z redakcją, bo nie dała mu ponoć tekstu do autoryzacji przed drukiem. Moim studentom dziennikarstwa nieraz powtarzałem, że autoryzacja to u nas zwyczaj w prasie dość powszechny, lecz dyskusyjny.

Szczególnie w odniesieniu do polityków i innych osób publicznych. Powinny umieć mówić odpowiedzialnie. I nie zawracać głowy redaktorom swymi uwagami do tego, co sami wcześniej powiedzieli. Rozmawiałem z niejednym politykiem z pierwszej ligi, polskiej i światowej. Na przykład z Brzezińskim. Czuło się, że wie doskonale, co i ile chce powiedzieć. Nie prosił o autoryzację.

Mam też podobnie pozytywne doświadczenia z niepolitykami. Na przykład z profesorami Woleńskim, Bartosiem czy Szczylikiem. Odsyłali materiał szybko i z kosmetycznymi poprawkami. Kosntruktywna współpraca w interesie obu stron.

Bo trzeba dodać, że u nas często lepiej umówić się na autoryzację, kiedy rozmowa dotyczy tematu fachowego, na którym dziennikarz szczegółowo się nie zna. Wtedy autoryzacja jest ratunkiem przed ewentualnymi błędami z winy dziennikarza.

Ale w sprawie Bielana mam wątpliwości. Bo jeśli rozmowa, jak twierdzi Bielan, miała być do książki, to nie do prasy. A to różnica. Do książki rozmawia się inaczej niż do tygodnika.

Po drugie, skoro jednak, jak rozumiem, umówili się na autoryzację, to umowy się dotrzymuje. Nawet jeśli redakcja też by wolała bez autoryzacji, bo to ułatwia produkcję materiału. Redakcja zapewnia, że Teresa Torańska przez kilka tygodni bezskutecznie starała się skontaktować z Bielanem w sprawie autoryzacji. Brzydko, że nie odpowiadał, ale nie zmienia to faktu, że umowa została złamana.

XXXX Ks. Lemański
Za wpisy dziękuję nickom: Darcy 25, o to chodzi, więcej o Lemańskim, mniej o Rydzyku; tyveog, Jerzy, Kartka z podróży, oghana 7, Messer (strzał w dziesiątkę!), neologos, Lewy (co do kradzieży z Auschwitz), Matylda 14:38. Dużo tych dobrych wpisów. Oby tak dalej. A co z trollami? Ja ich ignoruję, ale Ciebie, Heleno Droga, tym razem brzydko poniosło w tę samą stronę. Nie ma im co odpowiadać, ich to tylko bardziej podnieca do chamstwa, a nie do żadnej refleksji. Zresztą odsyłam do wpisu Messera. Kalina – tak jest coś na rzeczy, na tej samej zasadzie, jak jest coś na rzeczy w określeniu ,,przedsiębiorstwo Smoleńsk”. Torlin -tak czy owak, jest Pan tu mile widziany. Sławomirski – Sam Harris? Jako remedium polecam np. Religion Kołakowskiego. A w Polityce np. te teksty http://archiwum.polityka.pl/art/swiety-spokoj,357378.html i http://archiwum.polityka.pl/art/glosy-z-tego-swiata,428154.html Ewa 1958 – o dekalogu Russella pisałem tu jedenaście lat temu 🙂 http://archiwum.polityka.pl/art/dekalog-i-polacy,370729.html, pozdrawiam!