Śmierć Leppera, koniec pewnej epoki?

Czy niespodziewana śmierć lidera Samoobrony zamyka jakiś istotny rozdział w polskiej polityce? Zapewne tak. Choć Andrzej Lepper od czterech lat w polityce się już nie liczył, pozostawał symbolem naszego populizmu pierwszej generacji. Bez Leppera nie ma Samoobrony już na amen.

Lepper pod jednym względem był godny uwagi: pokazał, że po 1989 r. jest potencjał rozwoju dla polityki antysystemowej. Ale jego wzlot i upadek pokazały też, że polska demokracja jest w stanie się obronić przed żywiołem antysystemowym. Obronić przez absorpcję, trochę tak jak muzyczny establishment broni się przed wszelkimi buntownikami, dając im sławę i kasę. Lepper może i był politycznym samorodkiem zdolnym do autokorekty, ale był też człowiekiem łasym na zaszczyty. Tę jakże częstą słabość polityków wykorzystał Jarosław Kaczyński. Rzucił przynętę i Lepper połknął truciznę.

Być może polityczną defenestrację lepperyzmu należy uznać za przysługę, jaką Kaczyński wyświadczył (niechcący?) III RP. Ale raczej chodziło mu o wrogie przejęcie lepperowskiego elektoratu. Kaczyński na gruzach Samoobrony wykuwa populizm drugiej generacji. 9 października okaże się, jak skutecznie.

Ciekawe, że w kilku krajach Europy partie populistyczne przełamały mur odgradzający wcześniej takie siły społeczne od głównego, parlamentarnego, nurtu polityki. W tym sensie Lepper jawi się jako zapowiedź tej istotnej zmiany politycznej sceny europejskiej. Ale jego śmierć i koniec stworzonej przez niego partii populistycznej nie znaczy, że i ci nowi populiści w Finlandii, Szwecji i gdzie indziej też zejdą ze sceny. Oni są populistami drugiej generacji, lepiej przygotowanymi do roboty. Wyrażają autentyczne nastroje części społeczeństwa, a nie tylko frustracje i obsesje swych liderów. Będzie się działo.

XXXX Kara śmierci

Torlin i inni podobnie myślący: otóż nie ma zgody; dla mnie stosunek do kary śmierci jest jedną z tych rzeczy, w których nie szukam niuansów i półcieni. Albo się jest za, albo przeciw, żadnych wyjątków, sytuacji specjalnych nie dostrzegam. Istotą sporu jest pytanie, czy państwo ma prawo odbierać życie swym obywatelom. Twierdzę, że nie, bo zgoda na to jest w istocie zgodą na państwo o znamieniu totalitarnym. Państwo ma prawo i obowiązek chronić obywateli, ścigać i karać przestępców i zbrodniarzy, nawet najsurowiej, czyli dożywotnią izolacją, ale nie jest właścicielem ludzkiego istnienia.

Korespondencja w sprawie powstania warszawskiego wkrótce.

XXXX

Sikorski o powstaniu

Spora część wpisów ciekawa, choć temat wydawałoby się gruntownie odrobiony. Jacbsky – wpis na Tweeterze mnie specjalnie nia razi, sam tej formy nie używam, ale minister widocznie wierzy, że warto, czego pośrednio dowodzi dyskusja wywołana jego powstaniowym ćwierknięciem. Adamjer i Pani K. – mają podobne wątpliwości, co do wyboru daty, to myślę, że był trafny – na dwa dni przed rocznicą się tłumaczył, bo jak nie wtedy, to kiedy? mark spruce – nie bardzo rozumiem, c co Panu chodzi, ale odpowiadam: nie, nie uważam Monte Cassino za klęskę narodową, wysiłek Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie bardzo cenię. Za to Pańskie uwagi o Polityce uważam za chybione. Widać, że nie czyta Pan tego tygodnika, a skoro tak, to proszę sobie darować i poczytać uwagi gen. Andersa o powstaniu. Therese Kosowski – dzięki za wpis z Baczyńskim.