Szaleństwo Strauss-Kahna

Bulwersująca sprawa szefa MFW nie wydaje mi się stuprocentowo oczywista. W pierwszym odruchu złapałem się za głowę: Przecież to szaleństwo, jak on mógł tak podle i tak głupio się zachować?! Jak mógł zniszczyć swoją karierę z takiego powodu? A w drugim odruchu przyszło mi na myśl, że może jeszcze nie czas stawiać Strauss Kahna pod pręgierzem.

Co wiemy o pokojówce? Prawie nic. Czy można zweryfikować jej wersję wydarzeń? A co, jeśli się okaże, że znali się wcześniej i coś ich łączyło? Oczywiście, nawet jeśli by się znali i coś ich łączyło, SK nie powinien był jej siłą zmuszać do seksu i za to musi odpowiedzieć przed sądem, jeśli okaże się, że zmuszał.

SK był do zeszłego tygodnia prawie pewnym kandydatem francuskich socjalistów na kandydata w walce z Sarkozym o prezydenturę. Czy to może mieć związek z incydentem? Prawica i nacjonalpopuliści pani Le Pen momentalnie zgodnym chórem potępili i właściwie osądzili SK.

To daje do myślenia. Incydent w nowojorskim hotelu prawdopodobnie eliminuje SK z walki o prezydenturę. Politycznie korzystają więc na nim i to potężnie oponenci socjalistów, a tym ostatnio szło dobrze w sondażach. Teraz oponenci mogą krzyczeć: taka jest ta kawiorowa lewica!

Nie śmiem sugerować jakiegoś spisku, nie mam do tego żadnych podstaw. Ale spekulacje wydają mi się w tym przypadku uprawnione. Dopóty, dopóki nie poznamy szczegółów i pełnego przebiegu hotelowych wydarzeń. Nie kwapię się z góry SK rozgrzeszać, tak jak inni z góry go skazują na śmierć cywilną.