Miłosz i inne sposoby odpoczynku od polskiego piekła

Zafundowałem sobie odrobinę luksusu. Najpierw na trzy dni majówki czmychnąłem z rodziną do Lwowa (cudownie), potem na promocji w Kordegardzie chwaliłem świetną biografię Miłosza napisaną przez Andrzeja Franaszka (recenzja Politykowa tutaj http://archiwum.polityka.pl/art/wszystkie-twarze-milosza,431025.html,) a na deser obejrzałem ,,Tożsamość” z Liamem Neesonem (może być)i kolejny odcinek X-Factor (waham się między Szpakiem, Loską i Anią Szulc, ze wskazaniem chyba na Szpaka, ale pani Małgosia też mi się podoba).

To mój sposób na chwilę oddechu od dyskusji o wandalach stadionowych itd. Książkę Franaszka czytam na zmianę z ,,Moim wiekiem”. Pamiętnik mówiony Wata to jedna z najważniejszych książek w moim życiu. Chłonąłem ją 30 lat z takim samym zaciekawieniem, jak dzisiaj. Nic się nie zużyła. To zasługa tego niezwykłego duetu Wat-Miłosz.

Pierwszy raz spotkałem Miłosza w Berkeley w 1988r. Obdarował mnie tomikami wierszy, rozpytywał o Polskę. Miał w sobie tę samą ciekawość, jak w rozmowie z Watem, ciekawość świata, ludzi, zdarzeń, szczegółów. Odkąd zamieszkał w Krakowie, miałem szczęście spotkać go wiele razy i zrobić z nim dwa wywiady dla Tygodnika Powszechnego. Był już sędziwy, a ciekawość świata nadal taka sama. Po latach mam wrażenie, że polityka, choć bardzo dla niego ważna, ustępowała jednak w jego prywatnej hierarchii kwestiom religijnym. To nie przypadek, że dopiął swe Traktaty, moralny i poetycki – teologicznym.

Miłosz, Wat to fascynaci światem. Wszystko chcieli wiedzieć, wszystko spróbować zrozumieć, a przynajmniej nazwać. To ich różni od wielu współczesnych intelektualistów pokroju choćby Krasnodębskiego czy Staniszkis, a jeszcze bardziej od polityków. którzy nie są niczego ciekawi. Oni już wszystko wiedzą najlepiej.

Miłosza prawica zaciekle atakuje od lat, nawet w tym roku, sejmowym Roku Miłosza, nie obeszło się bez strzyknięć pisowskim jadem. Ciekawe, ilu tych miłoszofobów, orędowników kościelno-endeckiej polskości przeczytało choć kilka książek największego naszego dwudziestowiecznego poety. A także Herberta, z którego prawica na siłę robi anty-Miłosza.

XXXX
Geronimo
Anarcho-emeryt, murator, najduch, Jacobsky i inni – no dobrze, ale słowa mają swoje pochodzenie i niewątpliwie ten okrzyk wiąże się z wodzem Apaczów, co było punktem wyjścia mego tekstu; Krzysztof Mazur – gdzie Pan się dopatrzył ,,uniku”?! Na miłość boską, wszyscy wszędzie wałkują akcję Amerykanów, co dziwnego, że szukam jakiegoś mniej wyeksploatowanego aspektu? Mój wpis był o pornografii śmierci, przeciwko epatowaniu fotografiami zabitych. Parker – radzę poczytać wpisy PAK, MW (20:09), Starego outsidera – myślę podobnie jak on o zdjęciu w Situation Room. Iggy – zupełnie się mijamy; wybór miałem taki: albo pisać przed wyborami, albo wcale, co wynika z terminarza produkcji ,,Polityki”; ponieważ frapuje mnie postać Ignatieffa, a w Polsce o polityce kanadyjskiej nie pisze się w poważnej prasie prawie wcale, zaryzykowałem. Tak, Iggy przegrał dotkliwie i jest politycznie skończony, lecz dzięki artykułowi jakaś część czytelników dowiedziała się o jego istnieniu. I o to mi też chodziło, bo to postać dużo ciekawsza niż wielu polityków nie tylko z Kanady. Telegraphic Observer – no i co z tego, że partia Harpera wprowadziła dwóch posłów polskiego pochodzenia do parlamentu kanadyjskiego? Gratuluję im, lecz to fakt z polskiej perspektywy mało istotny. Jacobsky ? zestawienie sprawy Osamy z procesem Eichmanna mnie nie przekonuję, także dlatego, że tak się składa, iż przetłumaczyłem na polski klasyczne dzieło Hannah Arendt ,,Eichmann w Jerozolimie” (jak dotąd cztery wydania w Znaku) i dobrze pamiętam rozważania znakomitej autorki o prawnym aspekcie procesu nazisty. Może i byłoby dobrze, gdyby Osama stanął przed sądem, lecz prezydent USA zdecydował inaczej i miał po temu powody. Prowadzony wedle europejskiej sztuki prawnej i europejskich standardów proces Miloszevicia w niczym nie zmienił opinii o nim jego zwolenników. Podobnie z procesem Saddama. Takie procesy zawsze są atakowane jako pokazówki, choćby sędziowie starali się najlepiej jak mogą wykonywać swoje zadanie. Zresztą jak ktoś jest z góry na nie, to nic go nie przekona: akcja była pokazówką, powiedzą, i tak samo za pokazówkę uznaliby proces. Zaskoczył mnie Pan, Jacobsky, swym wyborczym pesymizmem, ale może dlatego, że Zielonym poszło jeszcze dużo gorzej niż liberałom? 🙂 MW – hm, trochę jak na Pana poniżej poziomu ten Pański atak na niekompetencję dziennikarzy, to łatwizna. Gdyby się trzymać tego sposobu myślenia, nie można byłoby pisać właściwie o niczym ze spraw publicznych spoza własnego podwórka – odsyłam do wpisu Tel. Observer. Stef ? dziękuję; Torlin, MW, T.O., Jacobsky – dobrze Wam idzie na tym blogu, kontynuujcie 🙂 Jacobsky – trafna uwaga o Tusku na Bałkanach.