Jedźcie do Wilna, panowie

Mnożą się pogłoski, że na 20-lecie obrony wileńskiej wieży TV, najważniejszego święta współczesnej niepodległej Litwy, nie wybiorą polski prezydent, premier, minister spraw zagranicznych, marszałkowie Sejmu i Senatu. To byłby błąd. Nie muszą jechać wszyscy, ale któryś z nich na pewno powinien, najlepiej któż jak nie Bronisław Komorowski.

Litwini są naszym sojusznikiem w NATO, partnerem w UE, sąsiadem, z którym mamy wspólną historię, a mieliśmy i wspólne państwo. Bez unii polsko-litewskiej nie byłoby potęgi jagiellońskiej. Stosunki popsuły się po 1918 r., w latach II wojny, ale obojętni sobie wzajemnie nie byliśmy i nie jesteśmy.

Nieobecność przedstawicieli III RP na litewskich uroczystościach oznaczałaby, że Polska polityka wobec Litwy traci długofalową perspektywę. A ta perspektywa powinna zakładać, że mimo dzisiejszych napięć wokół statusu polskiej mniejszości na Litwie, więcej nas łączy niż dzieli. Prędzej czy później młody litewski nacjonalizm dostrzeże to samo ze swej strony. Trzeba mu w tym pomagać, a nie stwarzać powodu do nowej fali antypolskiej niechęci wśród Litwinów.

Ale prezydent Kaczyński był w dobrych stosunkach z byłym prezydentem Litwy Adamkusem, a mimo to polska mniejszość nie doczekała się spełnienia swych postulatów narodowościowych. W końcu Lech Kaczyński nie pojechał na obchody 19 rocznicy Dnia Obrońców Wolności, co miało być sygnałem niezadowolenia Polski z tego powodu. Nieobecność prezydenta Komorowskiego w tym roku będzie kontynuacją polityki jego poprzednika.

Lecz czy to była dobra polityka? Przecież Litwa jest demokracją. Głowa państwa nie może, nawet gdyby chciała, podyktować parlamentowi, jak ma regulować status polskiej mniejszości. Tym bardziej nie może tego zrobić prezydent Polski, bo narazi się na zarzut arogancji.

A więc nie ma wyjścia? Jest. Jechać do Wilna, odczekać, wrócić do tematu polskiej mniejszości. Swoją drogą warto by sprawdzić, czy litewska mniejszość w Polsce ma dziś poczucie, że jej status w pełni zaspokaja jej oczekiwania i potrzeby. Jeśli tak, to rząd polski ma prawo oczekiwać tego samego od Wilna w stosunku do mniejszości polskiej. I to jest chyba bardziej skuteczna metoda naciskania na rozwiązanie problemu niż symboliczne gesty.

PS.

Janusz Palikot właśnie ogłosił, że popiera go specjalista od PR, który wprowadził na salony polityczne Andrzeja Leppera, więc może teraz wyprowadzi z nich – with a little help from Mr. Palikot – Tuska i Kaczyńskiego. Jakoś wątpię. Ale na pewno nie wprowadzi na nie Z POWROTEM swego nowego mocodawcy. Palikot zaczyna mówić od rzeczy. W Wyborczej sam ustawia się w jednym szeregu z Lepperem i Tymińskim, tak jakby ich antysystemowość była dla niego inspiracją. To ja dziękuję.

XXXX

Czesław – ależ ja uważam ten wpis Lewego Polaka za żart