Nie czekam na WikiWycieki

 

4 miliony nowych dokumentów? Nikt tego nie przeczyta poza maniakami i agentami. Nawet z 9 tysiącami byłby duży kłopot. Szkoda czasu. Ktoś to i tak przesieje i podrasuje, żeby media  i tacy lub inni politycy mieli żer i amunicję w swoich bataliach z tymi czy innymi politykami.

Dostaniemy produkt  sfastrygowany, albo całkowicie nie do opanowania, więc bezużyteczny. Dokumenty trzeba umieć czytać. Amatorzy nie mają szans. Fachowcy będą grali swoje gry.   

Jaki był pożytek z wcześniejszych dostaw Juliana Assange? Co się zmieniło w polityce USA i Zachodu, Rosji i Chin, Arabów i Izraela, szejków z automatami?

Teraz też nie oczekuję żadnych wstrząsów tektonicznych. Może jacyś dyplomaci się wściekną, może jacyś generałowie, ale generalnie Assange walczy z wiatrakami. Nie budzi mojego zaufania. Nie wiem, czy ma coś na sumieniu czy nie ma. Póki nie zobaczę dowodów, że jest gwałcicielem, brzydzę się taką metodą jego zwalczania.

Może rzeczywiście ma poczucie misji. Możnym tego świata trzeba patrzeć na ręce. Warto dokopywać się pełnej prawdy o wojnach, korupcji, propagandzie. Ale jak na razie WikiWycieki nie mają tu wielkich zasług. To jeden więcej ,,fakt medialny”. Tyle że globalny. A że Saudia zachęcała USA do ataku na Iran? Jeśli to prawda – a całkiem możliwe, że tak – to jak dotąd bezskutecznie. I to jest akurat dobra wiadomość.