Benedykt XVI o kondomach, czyli burza w szklance wody

Światowe media spekulują o przełomie w sprawie stosunku Kościoła katolickiego do problemu dopuszczalności prezerwatyw. Problemu, dodajmy, licznej ale jednak mniejszości, bo rzymskich katolików jest z grubsza miliard, a to tylko jedna szósta ludzkości. Co więcej, spora część katolików na co dzień ignoruje kościelny zakaz stosowania takiego zabezpieczania się przed niepożądaną ciążą.

Są jednak i tacy katolicy, którzy na tym tle mają konflikt sumienia. Z jednej strony uważają się za szczerze wierzących i praktykujących, chcieliby być lojalni wobec Kościoła, którego cząstką się czują, a z drugiej ten akurat zakaz uważają za nieprzekonujący. Są też katoliccy działacze, teologowie, nawet duchowni, od dawna domagający się cofnięcia zakazu jako nieuzasadnionego doktrynalnie, a bardzo komplikującego życie wiernych, narażającego Kościół na śmieszność, a także na surowe krytyki zwłaszcza za skutki zakazu w krajach, gdzie szaleje epidemia AIDS, jak również w katolickich rodzinach dotkniętych patologiami takimi jak gwałty pijanych mężów na żonach czy córkach.

Wszystkie te środowiska czekają z utęsknieniem na jakieś światełko nadziei. No i jest! Jest, ale chyba tylko w oczach tych, którzy zaklinają kościelną rzeczywistość, by była taka, o jakiej marzą ? bardziej przyklejona do realnego świata. W wywiadzie rzece, który lada dzień wejdzie na rynki europejskie, Joseph Ratzinger, papież Benedykt XVI, nie wyklucza, że w pewnych przypadkach Kościół mógłby się zastanowić, czy prezerwatywa nie mogłaby być dopuszczona jako środek zapobiegający zakażeniu wirusem HIV.

Sensacja to żadna, najwyżej ciekawostka. Nie ma tu żadnego przełomu. Papież nie przemawia ex cathedra, nie daje niczego na piśmie, to po prostu fragment rozmowy, która dla wierzących nie ma żadnego obowiązującego znaczenia. To raczej ratowanie twarzy po afrykańskiej wpadce Benedykta, kiedy w Kamerunie oświadczył, że prezerwatywa nie jest żadnym rozwiązaniem problemu AIDS, a nawet może sytuację pogorszyć. Ratzinger –  więc i Kościół katolicki, którego jest on dla wielu uosobieniem – zebrał za te słowa srogie cięgi. Teraz zaprzyjaźniony z nim dziennikarz pomaga mu nieco poprawić nadszarpnięty przez tę wypowiedź wizerunek. A wydawca książki już zaciera ręce. Cytat o kondomach to gigantyczna darmowa reklama publikacji. Watykan potrafi.

PS. Ledwiem postawił kropkę, a słyszę, że rzecznik Watykanu już prostuje światowego newsa o ,,przełomie”. Proszę bardzo. Żadnych złudzeń, bracia katolicy.