Hańba corridy

Katalonia zakazuje tak zwanych walk byków. Kiedy oglądałem migawki telewizyjne z pierwszymi reakcjami z Hiszpanii, miałem wrażenie, że to wojna kultur. Kraj podzielił się od razu na dwa obozy. Argumenty za zakazem są oczywiste. Corrida, mimo efektownego sztafażu i wielowiekowej tradycji, obudowanej swoistą filozofią i nibyreligijnym rytuałem,  mimo Hemingwaya i innych jej piewców, to barbarzyństwo nie do zniesienia dla ludzi choć trochę wrażliwych na ból i cierpienie. Bo przecież nic nie różni bólu męczonego zwierzęcia od bólu cierpiącego człowieka.   

Corrida to męczarnie zwierząt i wyciąganie z człowieka najgorszych emocji. Co z tego, że one istnieją. Kultura w moim rozumieniu polega także na empatii. Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Także zwierzęciu.

Obrońcy corridy plotą o tożsamości narodowej, której ma być ona zwornikiem, o prawach kulturowych, poszanowaniu tradycji. W istocie chodzi o pochwałę krwawego widowiska i różne materialne korzyści z niego czerpane. Cóż, ludzie tracą pracę z wielu przyczyn, jeśli stracą ją akurat z powodu likwidacji corridy, będzie z tego przynajmniej zysk moralny. 

Oto wypis z książeczki prof. Mariana Zdziechowskiego ,,O cierpieniu”: ,,Przed paru miesiącami w jednym z ilustrowanych pism naszych ktoś z widocznym lubowaniem się stylem poetycznym opisywał, jak byka sprowadzonego z górskich pastwisk w Pirenejach systematycznie doprowadza się do szaleństwa, trzymając go w ciemnym lochu, morząc głodem i pojąc słoną wodą; jak potem, wyprowadzony na arenę i kłuty dzidami jeźdźców rzuca się na biedne ich wierzchowce, prując im trzewia, wyrywając krwawe płaty mięsa – jak jeźdźcy, korzystając z chwili, zręcznie wbijają mu w grzbiet strzały i zapalają na karku petardy; nadchodzi moment stanowczy, zjawia się torreador, konie tarzają się w podrygach konania, byk zaś, krwią ociekający i rozjuszony, zbiera resztki sił i z determinacją śmiertelną rzuca się na torreadora, ten wtedy wsuwa w niego szablę po samą rękojeść i przeszywa serce.

To nie jest relacja współczesna. Książeczka Zdziechowskiego ukazała się prawie sto lat temu. Już wtedy byli ludzie, którzy widzieli moralny problem okrucieństwa człowieka wobec zwierząt. Zdziechowski pisze jasno: ta ,,zabawa” hańbi naród hiszpański. Autor przypomina, że protestował przeciwko ,,walkom byków” rodowity Hiszpan i dostojnik, kardynał Merry del Val, skądinąd kościelny konserwatysta.  (W Polsce do dziś nie mamy wielu takich duchownych, którzy by piętnowali męczenie zwierząt przez swych parafian, a przecież takie wychowywanie do empatii, a nie instruktaż wyborczy, powinno być domeną pożądanej społecznie aktywności Kościoła).
 
Ludzi czerpiący sadystyczną przyjemność z takich widowisk byli, są i będą. Tego nie zmieni żadna ustawa. Ale dobrze, że z samej Hiszpanii wyszedł znak sprzeciwu przeciwko męczeniu zwierząt degradującemu ludzi.