Bizancjum Komorowskiego

Przegrany PiS rzuca nowe hasło: prezydent Komorowski jest fetowany w bizantyjskim stylu. Chodzi o uroczystość wręczenia oficjalnego komunikatu Państwowej Komisji Wyborczej o wygranej kandydata PO. Działo się na Zamku Królewskim. Stylu bizantyjskiego tam się nie dopatrzyłem.

Cieszyłem się, patrząc, jak mój kandydat (w końcu jako jeden z pierwszych napisałem na tym blogu ,,Komorowski na prezydenta”, kiedy prawie wszyscy widzieli w tej roli Tuska) zostaje ogłoszony prezydentem elektem. To pierwszy raz od 1989 r. kiedy kandydat, na którego głosowałem w pierwszej turze, wygrał w drugiej. Jestem bardzo rad i trzymam kciuki za tę prezydenturę. Jeśli pójdzie dobrze, Komorowski może mieć wielkie szanse na powtórny wybór.

Obóz PiS  jak zwykle nie widzi belki w swoim oku. Jeśli przez bizantyjskość rozumieć pewien styl polityczny polegający na utrzymywaniu dworu wokół lidera, to Platforma nie ma tu akurat niczego na sumieniu, bo Komorowski nie urzędował jeszcze nawet godziny w nowej roli. Dwór, zresztą bardzo sprawny i przyjazny obywatelom, zbudował raczej Aleksander Kwaśniewski, a już na pewno Lech Kaczyński, którego administracja rozrosła się do kilkuset osób.

Obaj poprzednicy prezydenta Komorowskiego urzędowali w Pałacu Namiestnikowskim. Tylko Wałęsa urzędował w Belwederze. Pałac Prezydencki jest chyba bardziej ,,bizantyjski” niż przedwojenna siedziba prezydentów RP. Komorowski sugeruje, że chętnie by urzędował właśnie w Belwederze. To bardzo dobry pomysł.

Powrót do Belwederu głowy państwa mógłby być początkiem czegoś, co uważam za główny cel prezydentury Bronisława Komorowskiego. Zacznijmy spuszczać powietrze z rozdętego prezydenckiego balonu. Niech prezydent będzie tym, czym jest według konstytucji. Inkarnacją majestatu Rzeczpospolitej, arbitrem, jednoczycielem. Ale nie nadaktywnym ober-premierem. Może też być, jeśli zdoła, ojcem narodu, choć ja za takim patriarchalnym stylem nie tęsknię.

Po 4 lipca prawie wszystko staje się w Polsce politycznie możliwe. Także reforma ustrojowa. Obóz rządzący nie powinien z tym czekać. W ramach tej reformy warto by wrócić do koncepcji urzędu prezydenckiego. I do sposobu wybierania prezydenta. Jestem za powrotem do tradycji II RP, to znaczy za wyborem prezydenta przez zgromadzenie narodowe. Byłoby to o wiele tańsze i nie wywoływało amoku w społeczeństwie. Polsce potrzebna jest samo ograniczająca się prezydentura.