A pan Kaczyński znów swoje

Jarosław Kaczyński obwieścił w Jaśle, że on jest głosem społeczeństwa. W kraju szaleje powódź, z którą zmaga się społeczeństwo i zmagają się samorządy. Społeczeństwo i samorządy są wspaniałe, solidarne, ofiarne, i tylko władza nie staje na wysokości zadania. Nie wiadomo, dlaczego zwleka z nowelą budżetową i ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej.

Enuncjacje jasielskie zabrzmiały mi jak słynna mowa w Gdańsku, w której prezes podzielił naród na tych, którzy stoją tu gdzie on i na tych, którzy stoją tam, gdzie stało ZOMO.

Tym razem pan Kaczyński wbił klin między społeczeństwo a władzę, czyli przemówił jakby językiem z czasów stanu wojennego. Tak jakby władza dzisiejsza i ta sprzed ponad 20 lat miała tę samą naturę ? jakby była przeciwko społeczeństwu.

Rozumie się, że kiedy pan Kaczyński był premierem, to władza była tożsama ze społeczeństwem. Do wielu rzeczy przywykliśmy w retoryce pana Kaczyńskiego, ale takie sugestie, że demokratycznie wybrana władza jest z jakiegoś kosmosu, to jednak nieprawdopodobny wyskok. I to w ustach było nie było premiera tego samego demokratycznego państwa polskiego, w którym dziś premierem jest polityczny rywal Kaczyńskiego.

A jeśli pan Kaczyński wcale nie to miał na myśli, tylko co innego, to niech lepiej formułuje myśli. Kto byle jak mówi, ten zwykle byle jak myśli, a kto byle jak myśli nie powinien być prezydentem. Domeną premiera jest rządzenie, domeną prezydenta – myślenie.