Prezydencka debata TV: poproszę!

Telewizyjna debata kandydatów na prezydenta musi być. Przełamałaby surrealizm, w jakim żyjemy od Smoleńska. Nie ma co dywagować, po co. To już jest rozstrzygnięte. Przez 20 lat III RP przywykliśmy do telewizyjnych pojedynków prezydenckich pretendentów. Nie ma na razie powodów, by od tej tradycji odchodzić. Jest ona elementem obecnej demokratycznej kultury politycznej.

Można jednak zastanawiać się, JAK ta debata ma wyglądać, czy nie przydałaby się jakieś korekty formuły. Debata automatycznie kojarzy nam się właśnie z pojedynkiem. Naprzeciw siebie stają dwaj rywale i pokazują, co potrafią. Jak sobie radzą, zależy przede wszystkim od ich talentów, umiejętności i przygotowania.

Ale także od kompetencji moderatora i atmosfery w studiu TV, zwłaszcza jeśli prócz kandydatów, jest w nim publiczność. Wreszcie, a to też istotne, od realizacji telewizyjnej i takich niby drobiazgów jak wygląd, zachowanie czy ubiór bohaterów widowiska (bo niewątpliwie debata jest widowiskiem i ten, kto to rozumie, ma większe szanse sukcesu). Pamiętamy perlisty pot na twarzy przegranego Nixona i aroganckie odzywki przegranego Wałęsy do Kwaśniewskiego.        

Teraz mamy spór o to, czy debata powinna być otwarta dla wszystkich czy tylko dla dwóch najsilniejszych kandydatów. Najsilniejszych poparciem sondażowym, bo niekoniecznie merytorycznie. To jest ważny spór i trudny problem. Oczywiście tylko przed pierwszą turą, kiedy stawka jest jeszcze kilkuosobowa. Bardziej demokratycznie byłoby posadzić przed kamerami wszystkich zarejestrowanych i aktywnych kandydatów. Ale telewizyjnie to byłoby trudne do zniesienia.

Szczerze mówiąc nie mam większej ciekawości tego, co powiedzieliby panowie Jurek, Ziętek, Korwin Mikke, Lepper czy Morawiecki, a nawet Pawlak. Wysoce przewidywalne jest też, przyznaję, co powiedzą panowie Kaczyński, Komorowski, Napieralski i Olechowski. Ale ta czwórka, no może jednak i Pawlak, są w grze, pozostali są poza nią. A ponieważ czterech dyskutantów telewizja jeszcze może unieść realizacyjnie, a dobrze przygotowany moderator jest w stanie nad taką liczbą debatujących zapanować, to jestem za debatą czterech. I naturalnie za debatą Wielkiej Dwójki przed ewentualną drugą turą.

Kandydaci niewybieralni mogą zaprezentować się wyborcom w innych formach i formułach. W USA na prezydenta startuje multum osób, do ogólnokrajowej decydującej przedwyborczej debaty TV dopuszcza się tylko dwóch najsilniejszych kandydatów.  

Rad bym był także obejrzeć debatę albo bez publiczności w studio, albo z publicznością milczącą. Presja w postaci oklasków za i buczenia przeciw któremuś kandydatowi to już za wiele dobrego. Taka zasada obowiązywała podczas debat telewizyjnych liderów trzech największych partii w niedawnych wyborach brytyjskich (startowało około 50).   

Konkluzja:
Debata TV – jak najbardziej!
Przed pierwszą turą: główna czwórka Kaczyński, Komorowski, Napieralski, Olechowski
Przed drugą -naturalnie tylko Wielka Dwójka, (najprawdopodobniej) Kaczyński z Komorowskim
Z jednym wysoce profesjonalnym moderatorem (niekoniecznie dziennikarzem)
Z publicznością w studiu ale milczącą.
To bym lubił!

XXXX

Hanna; no proszę, prawie cud, PiS i antyPiS mogą się zgodzić co do Simone Weil. Reszta uwag w weekend.

Hasła kampanii

Najpierw o dwóch sprawach, które wyławiam z dyskusji jako problemy. Po co pisać o hasłach, to pierwszy, czy dziennikarze mają prawo do poglądów, to drugi. Pisać o hasłach można i warto, bo to część logo-sfery, przestrzeni w jakiej społeczeństwo porozumiewa się z sobą. Jestem z wykształcenia polonistą; kiedy studiowałem w latach 70 modne były semiotyka i strukturalizm, coś z tamtych fascynacji wciąż jest we mnie. Nie chodzi tak naprawdę, które hasło lepsze, lecz o to, jaki zawiera komunikat o nadawcy, a także jak wyobraża sobie tego hasła odbiorcę. W tym sensie hasła wyborcze są kopalnią wiedzy politycznej i socjologicznej. Co do roli dziennikarzy. Kolejne nieporozumienie. A czemuż to dziennikarze mieliby udawać, że nie mają poglądów i sympatii politycznych, zwłaszcza przed wyborami? To fikcja i obłuda. Komentowanie na tym polega, Nicku Białas, by przedstawić swój sąd odbiorcy i pomóc mu w ten sposób wyrobić sobie własny sąd w danej sprawie. Nie narzucać, tylko dzielić się refleksją i doświadczeniem. Oczywiście nie należy tego mieszać z nakazem obiektywnej informacji. To jest domena dziennikarzy informacyjnych. To oni powinni być neutralni. Publicyści neutralni to sprzeczność w założeniu. Atenka, Gajdowski – ależ niepodanie informacji o jakiejś nagrodzie to nie jest cenzura!  Jacobsky, fajne te pisowskie sentencje, dodałbym taką, Gdyby PiS rządził Polską, wyglądałaby jak?, zgadnij Koteczku! Kecaj, hasła OK., Radecki – jeszcze bardziej OK., Michał – tak jest, PAK, bingo! Jak miło przeczytać kogoś ze słuchem językowym. Kartka z podróży – dobrze, niech kocur łowi. Kartka, Hanna i inni, ciekawa wymiana poglądów o Kościele i wierze, dzięki. Atenka, przepraszam, ale ten wpis o Wałęsach w USA przypomniał mi, że w wyśmiewaniu się z ludzi prostych w wielkim świecie zawsze można liczyć na pewien typ lewicowców; Danuta w Sztokholmie, odbierając Nobla w imieniu Lecha urzekała naturalną godnością. Monteskiusz, staq – ciekawe wpisy, w znacznym stopniu pokrewne mojemu myśleniu.