Co się stało profesor Staniszkis?

Kiedyś poparła Lecha Wałęsę, dziś wspiera Jarosława Kaczyńskiego. Jej prawo, oczywiście.  I nie pisałbym o niej, gdyby nie jej najnowsza wypowiedź na temat polskich Żydów rzekomo kolaborujących z NKWD w zbrodni katyńskiej. Celnie komentuje ją Seweryn Blumsztajn.

Blumsztajn zna panią profesor od wielu lat osobiście, ja znam ją tylko z logosfery, z książek, wywiadów, analiz prasowych, występów w telewizji. Jedne mnie ciekawiły, czasem przekonywały, inne nie. To jest normalne. Ale z najnowszym etapem ewolucji (a może to nie jest ewolucja, lecz kontynuacja?) jej myślenia o sprawach polskich, mam kłopot. Staniszkis ma wpływ na część opinii publicznej, a to jakoś zobowiązuje.

Pewnych rzeczy po kimś mającym autorytet publiczny się nie spodziewamy. Mianowicie publicznych insynuacji nie popartych cieniem dowodu. Tego można się spodziewać po komisarzach ideologicznych IV RP w polityce i mediach, ale nie po poważnych uczonych z międzynarodową pozycją.

W swym czwartkowym oświadczeniu prezes kandydat Kaczyński nie wyzywał oponentów od ZOMO, ani nie obiecywał obywatelom wczasów w ciepłych krajach. Roztaczał wizję Polski spełniającej marzenia o sile i dumie. Usłyszałem w jego słowach ton pani Staniszkis, która też mówiła o marzeniu o innej Polsce jako dostatecznym tytule Lecha Kaczyńskiego do Wawelu. Przypadek?

Chyba nie. Pani profesor zdaje się być wunderwaffe PiS w kampanii prezydenckiej Jarosława Kaczyńskiego na froncie inteligenckim. Jak skuteczna to broń, okaże się już niedługo. Kto jak kto, ale inteligencja chyba się jednak zorientuje, że coś tu nie gra. Na Żeromskiego obóz pana Kaczyńskiego nie ma monopolu, tak jak na patriotyzm i moralność publiczną. Żeromszczyzna  czyli współczesny kształt marzeń o lepszej Polsce, jest dziś dobrem wspólnym, choć ma wiele wariantów.