A jeśli PiS nie wystawi Kaczyńskiego na prezydenta?( Ach, wystawił)

W poniedziałek mamy się dowiedzieć oficjalnie, kto z ramienia PiS kandyduje na prezydenta. Może się dowiemy, choć mieliśmy się dowiedzieć już dziś, w sobotę, i figa.

Może to znaczyć, że PiS ma kłopoty z namówieniem pana Kaczyńskiego, i nawet apel samej profesor Staniszkis nie pomoże (zob. blog Janiny Paradowskiej). Albo że kandydat jest już ustalony, ale z jakichś powodów nazwisko mamy poznać jeszcze nie teraz. A nawet, że po prostu kandydata nie ma i nie wiadomo, czy w ogóle będzie.

Bo pomyślmy: o co gra dziś PiS? O prezydenturę czy może o przyszłoroczne zwycięstwo w wyborach parlamentarnych? A jeśli o to drugie, to na prezydenta może wystawić kogokolwiek, byle się nazywało, że kandydat jest. Lepiej żeby przegrał ktoś taki niż żeby przegrał pan Kaczyński.

Jeszcze radykalniejsze byłoby niewystawienie kandydata i sugestia, by nie iść do urn. A po zwycięstwie kandydata PO rozkręcenie kampanii pod hasłem, że to prezydent bez realnego mandatu demokratycznego, gdyż  głosowała na niego mniejszość.

Przez czas do wyborów 2011 PiS skoncentrowałby się na totalnej walce z obozem rządzącym w nadziei na wyraźnie dobry wynik w wyborach samorządowych i parlamentarnych.

Niewystawienie Jarosława Kaczyńskiego miałoby i te zalety, że po pierwsze PiS nie musiałby się głowić nad tym, kim go zastąpić w fotelu prezesa na czas kampanii, a gdyby wygrał wyścig do Pałacu, kim go zastąpić na okres znacznie dłuższy. Po drugie, oszczędziłoby PiSowi i prezesowi testu, jak jest przygotowany do roli głowy państwa.

Przecież Lech Kaczyński, choć uchodził za umiarkowanego na tle brata, nie zdołał przekonać większości obywateli, że jest, jak to się mówi, ojcem narodu, to znaczy stawia interes państwa ponad interes PiS. Jakżeby więc takim ponadpartyjnym najwyższym urzędnikiem państwowym miał się stać Jarosław Kaczyński, polityk do cna partyjny i konfrontacyjny?

PiS jest w trudnym położeniu. Nie tylko wskutek tragedii smoleńskiej, ale też dlatego, że teraz kumulują się złe efekty wodzowskiego stylu kierowania partią. Polityka żałobna, eksploatująca tragedię smioleńską, ich nie zniweluje, raczej wzmocni. 

XXXX
Na bardzo liczne (dziękuję!) wpisy merytoryczne nie jest w stanie odpowiedzieć, bo mamy w redakcji nawał ponadplanowej pracy po tragedii smoleńskiej. Cieszą mnie wpisy rzeczowe, dociekliwe, także krytyczne czy ironiczne, ale trzymające dyskusję na poziomie. Na inne nie odpowiadam. Chamskich i obelżywych (pod czyimkolwiek adresem) nie toleruję. Odsyłam ich autorów do ,,wyszalni”, których w internecie niestety nie brakuje, zwłaszcza w języku polskim.