Myśli listopadowe

1- W Dniu Niepodległości i dziś kartkuję mego ulubionego Henryka Elzenberga. Przez całe życie prowadził dziennik myśli znany pod tytułem ,,Kłopot z istnieniem”. Szukam daty 11 listopada 1918. Nie ma. W każdym razie w wydaniu z roku 1994. Jest tylko ogólnikowa ,,Jesień”: ,,Życie nie jest rzeczą radosną; najcenniejsze jego klejnoty są oprawne w ciemność, jak gwiazdy”. No tak, ale jak rzekłem, to jest dziennik myśli, intymny notatnik intelektualny wybitnego filozofa i etyka, a nie działacza niepodległościowego. Nie musiał tu odnotowywać wydarzeń politycznych, nawet tak ważnych jak przybycie do Warszawy Jóżefa Piłsudskiego.

2 – Jednak może być tak, że to dopiero po pewnym czasie przybycie Naczelnika zaczęło nabierać wymiaru, którego najpierw nie miało. W dzisiejszej ,,Gazecie” doskonale pokazuje to opowieść Włodzimierza Kalickiego o tych dniach listpadowego odrodzenia Polski. Ludzie się gromadzą na ulicach, Niemcy szykują do opuszczenia Warszawy,regencyjna atrapa rządu polskiego, która za chwilę się rozwiąże, nagradza ,,Ziuka” dowództwem armii. Piłsudski przyjmuje nominację i kontynuuje rozmowy polityczne. Do Polaków mówi, że ich wita krótko, bo jest przeziębiony. Zburzeniem Bastylii trudno to nazwać. 

3 – Sprawdzam w ,,Kalendarzu historycznym” Jerzego Łojka, kojarzonego z prawicową antypoprawnością polityczną w podejściu do dziejów Polski. Jest: ,,Jedenasty listopada”. Ostatni akapit: ,,W listopadzie 1918 roku miało 21 lat od chwili, gdy ugodowcy w Warszawie korzyli się przed Mikołajem II, a język polski mógł być używany tylko w prasie i domach prywatnych; 11 lat od chwili ostaecznego zminimalizowania programu Ligi Narodowej do autonomii Królestwa w wiecznym związku z Imperium Rosyjskim. W styczniu 1919 roku liczebność wojsk polskich pod dowództwem Piłsudskiego przekroczyła 100 tys., pod koniec 1919 r. zbliży się do pół miliona. Ale granice były jeszcze niejasne i na kilku obszarach trwały walki”. Słowem – to już mój komentarz – szło ku lepszemu, lecz pewne nic jeszcze nie było. Mogło się nie udać. Piłsudski – pisze o tym Kalicki – z instynktem męża stanu – starał się budować sprzymierzenie dla niepodległości od prawa do lewa, dystansując się od lewicy i pochodów pod czerwonymi sztandardami na ulicach, a sytuując w coraz bardziej w centrum sceny.

4 – tegoż 11 listopda na Zachodzie ogłoszono zawieszenie broni, kończące pierwszą wojnę światową. Tam do dziś jej pamięć jest żywa przede wszystkim ze względu na hekatombę ofiar. Nam ta wojna kojarzy się przede wszystkim z odzyskaniem niepodległości i własnego państwa. W zjednoczonej Europie byłoby pięknym gestem ze strony polskiego prezydenta (któregokolwiek), gdyby jakoś się do tego odniósł. Ich trauma, nasza radość.

5 – Ale u nas zeszło na ,,nowy patriotyzm” i obronę krzyża po wyroku strasburskim. No cóż, może warto zwrócić uwagę, że patriotyzm nie jest wartością chrześcijańską. Ma znacznie dłuższą historię niż chrześcijaństwo. Chrześcijaństwo jest ponadnarodowe i ponadplemienne, uniwersalistyczne. Paweł ogłasza, że w chrześcijaństwie nie ma już Greka, Żyda ani Rzymianina. Oczywiście można być patriotą tej czy innej ojczyzny, ale ostatecznie ojczyzną chrześcijan jest Królestwo Boże, które jest zadaniem wierzących w każdym pokoleniu aż do końca świata.

6 – Dali temu świadectwo 20 lat temu w Krzyżowej kanclerz Kohl i premier Mazowiecki, wymieniając znak pokoju podczas mszy towarzyszącej ich spotkaniu. Byłem wtedy w Krzyżowej jako wysłannik Tygodnika Powszechnego. Wszyscy obecni byli wyraźnie wzruszeni. Ja też. Teraz Mazowiecki mówi, że pojednanie polsko-niemieckie jest w zasadzie dokonane, pozostaje do osiągnięcia pojednanie polsko-rosyjskie. Ale do tego trzeba politycznej, materialnej i moralnej ,,infrastruktury”, a tej nie ma z Rosją. Minister Sikorski wrócił wczoraj do pomysłu wyburzenia Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, stalinowskiego daru dla Polski bierutowskiej. To wszystko, co rząd polski ma dziś do zaproponowania Rosjanom w kwestii pojednania? (Ale Rosja też kręci się w błędnym kole, odpowiadając na Katyń rzekomym ludobójstwem radzieckich jeńców wojny 1920 roku i tysiącami żołnierzy Armii Czerwonej, którzy polegli na ziemiach polskich w drodze na Berlin tak jakby ich celem było prawdziwe ponowne odrodzenie niepodległej Polski).

7 – I takie to nasze najważniejsze patriotyczno-obywatelskie święto. Oderwane w pamięci i wyobraźni od potwornie skomplikowanego kontekstu, pozbawione wyraźnego, czytelnego dla ogółu, momentu symbolicznego, jak choćby amerykańska deklaracja niepodległości. Uderza, że w jakimś stopniu ta niejasność, rozmycie, połowiczność powtórzyły się w 1989 r., kiedy Polacy znów odzyskali wolność obywatelską i niepodległe państwo. Tłumy też się gromadziły, ale tylko te pro-solidarnościowe. Profesor Geremek z intuicją godną Piłsudskiego uważał, że trzeba było bić w dzwony we wszystkich polskich kościołach i intonować Te Deum. Ale Kościół, ta ostoja patriotyzmu, jakoś tego apelu nie podjął. Skończyło się na Joannie Szczepkowskiej w Dzienniku Telewizyjnym.