Anglikanie,wracajcie do Rzymu!

Z moich czasów londyńskich mam sentyment do Kościoła Anglii. Może na zasadzie kontrastu z doświadczeniem, jak to jest być katolikiem u nas. No, inaczej. Poprzestańmy na jednym: tam się uśmiechają, ksiądz mówi do rzeczy, po mszy można napić się herbaty, a nawet zjeść muffinka.

Anglikanizm jest very English/British: dziś wieloetniczny, demokratyczny, otwarty na debatę i kompromis. O korzeniach pamięta, ale nie skamieniał. Po długich dyskusjach i przygotowaniach dopuścił ordynację kobiet, nie dyskryminuje osób homoseksualnych, teraz szykuje się do ordynacji kobiet biskupów.

Ale nie ma tak dobrze: te reformy napotykają na opór części anglikanów – biskupów, księży i wiernych o nastawieniu konserwatywnym, bardzo podobnym do konserwatyzmu katolickiego. Jest ich mniejszość, ale są zorganizowani i cieszą się pełną swobodą wypowiedzi i działania wewnątrz Kościoła. Oni patrzą na Kościół Anglii inaczej niż zewnętrzni życzliwi obserwatorzy czy goście. To już nie jest Kościół Chrystusowy – żalą się – to Kościół ,,poprawności politycznej” – nie ma wyjścia, odchodzimy do Rzymu.

I Watykan wyciąga pomocną dłoń. Już w początku lat 90 przyjął kilkuset księży anglikańskich odmawiających uznania demokratycznie podjętej decyzji kościelnego ,,parlamentu” dopuszczającej kobiety do kapłaństwa (po ponownym wyświęceniu na księży rzymskokatolickich nadal pozostali w zawartych wcześniej małżeństwach).

Ale tym razem Rzym idzie duży krok dalej: zapowiada stworzenie specjalnej struktury dla anglikanów konwertytów w ramach Kościoła Benedykta XVI. To może być dodatkowa zachęta do anglikańskiego eksodusu. Watykan powiadomił o tym oficjalnie zwierzchnika Kościoła Anglii zaledwie dwa tygodnie przed faktem – co nie było eleganckie. A zwierzchnik
to bagatelizuje, tak jakby nic się nie stało. Tylko jego emerytowany poprzednik nie zgadza się na takie traktowanie przez Rzym Kościoła Anglii.
 
Myślę, że więcej racji ma ten drugi, abp Carey. Prawda, że tradycjonaliści sami szukają oparcia w Rzymie, trudno mówić o watykańskim podbieraniu dusz. Lecz ten drugi już w ostatnich dwudziestu latach kryzys anglikanizmu powinien niepokoić jego przywódców. Zachwieje on i tak kruchą równowagą nie tylko w Kościele na Wysapch lecz i w całej 80-milionowej światowej Wspólnocie Anglikańskiej, gdzie secesją grożą zwłaszcza lokalne ultrakonserwatywne Kościoły afrykańskie.   

Chyba że tak naprawdę ,,politycznie poprawna” anglikańska większość odetchnie z ulgą. Niech Benedykt konsoliduje swój Kościół z pomocą antymodernistów, rozczarowanych anglikanów czy zapiekłych lefebrystów, a Kościół Anglii niech idzie w swoją stronę. Cóż, to też jest jakaś opcja. Czy anglikanizm straci na tym część swego uroku, czy się w końcu, po 5 wiekach, sprotestantyzuje, to nie mój problem. Dla mnie byłoby ciekawe, gdyby anglikanie konwertyci zaczęli wpływać na katolicyzm rzymski, dodając do niego, mimo wszystko, choć trochę British flavour, smaku Brytanii. Ale to mrzonka: rozpuszczą się w nim bez śladu.