Pomnik Kuklińskiego

W Nowej Hucie ma stanąć pomnik płk. Kuklińskiego. To inicjatywa oddolna, społeczna, grupy obywateli, dla których pułkownik jest narodowym bohaterem. To ich dobre prawo w demokracji. Tak samo jak dobrym prawem obywatelskim jest urabianie opinii publicznej, by zdobyć jej poparcie dla swego projektu.

Jak na razie, pomysłodawcom idzie nieźle. Radni Krakowa jednomyślnie są za. Niektórzy architekci i lokalna Gazeta Wyborcza zgłaszają wątpliwości, ale proceduralne – trzeba rozpisać konkurs i przedyskutować generalnie kwestię zagospodarowania wolnej przetsrzeni miejskiej – a nie merytoryczne.

Ja mam wątpliwość merytoryczną. Nie wracam do dyskusji o samej sprawie pułkownika, bo tu już wszystko dawno zostało powiedziane. Dla jednych Kukliński pozostanie bohaterem, dla innych – postacią dramatyczną, niejednoznaczną, a jeszcze inni uważają go za renegata. Przed laty w ambasadzie polskiej w Brukseli zetknąłem się z oficerami polskiej misji wojskowej, którzy nie kryli swej dezaprobaty przejściem pułkownika na stronę wywiadu USA. Ale to były początki nowej Polski, dziś tych wyraźnie negatywnie nastawionych do Kuklińskiego prawdopodobnie znacznie ubyło.

Skoro jest inicjatywa, zapewnienie, że znajdą się prywatne pieniądze i wstępna zgoda samorządu, to właściwie nie ma problemu. Zwłaszcza kiedy rozwiązana zostanie kwestia konkursu i planu urbanistycznego. Tylko jaki to będzie pomnik? Bo jeśli taki w stylu ,,papieskim”, to nie życzę tego Nowej Hucie.

Mamy w Polsce mało szczęścia do udanych artystycznie pomników. Obawiam się, że pomnik Kuklińskiego nie będzie tu wyjątkiem. I czy w ogóle nie można by wymyślić jakichś bardziej nowoczesnych a społecznie przydatnych sposobów uczczenia tych, którym chcemy stawiać pomniki? Jak choćby tworzenie fundacji czy stypendiów imienia tak wyróżnionych Polaków.

A jeśli już pomnik, to czemu nie Jerzego Turowicza, Czesława Miłosza czy Piotra Skrzyneckiego? Lubię kraje, gdzie stawia się pomniki nie tylko ludziom miecza, lecz także słowa lub czynu – nie tylko niepodległościowego. A skoro ma to być w Nowej Hucie, to czy nie ma nikogo z Nowej Huty, kto by zasługiwał na to wyróżnienie? Pamiętacie Bogdana Włosika, ks. Jancarza lub zbiorowo nowohucką Solidarność, jeden z filarów pokojowej rewolucji lat osiemdziesiątych? Dlaczego pamięć o Kuklińskim (który przecież Solidarności nie uchronił przed atakiem 13 grudnia) wydaje się silniejsza niż pamięć o ludziach rzeczywiście związanych z tym miastem?        

XXXX
Dziękuję za wpisy pod poprzednim blogiem, z których prawie wszystkie wniosły sporo nowego do mojego felietonu (specjalne dzięki dla Heleny i Doroty Szwarcman, Torlina i pfg); ,,101” – e, tam: wystarczy przejrzeć archiwum blogu, by zobaczyć, ile jest u mnie świata, z tym, że ja świat rozumiem szerzej niż samą politykę międzynarodową. ,,Tazz” – no dobrze, ale ja nie pracuję w żadnej TV, ani w żadnym biurze reklamy czy marketingu – mnie uśrednianie i grupy targetowe nie interesują, chyba tylko w tym sensie, że tak robiona telewizja utwierdza widzów w ich prowincjonalności i tak błędne koło się zamyka. A przecież można poskakać pilotem i przekonać się, że istnieją w świecie telewizje nieprowincjonalne.