Tour de Bandera

W programie Macieja Wierzyńskiego rzeczowa rozmowa o incydencie rajdowym. Dla mniej zacietrzewionych morał jest prosty: z awantury polsko-ukraińskiej z Banderą w tle cieszą się polscy,ukraińscy i rosyjscy przeciwnicy zbliżenia Polski i Ukrainy. Ten więc, komu zależy by ten proces postępował, muszą się incydentem martwić.

Uderzające jest przy tym, że antybanderowski język polskiej prawicy pokrywa się z antybanderowską propagandą kiedyś radziecką, dziś rosyjską. O taka złośliwość historii, a ściślej polityki historycznej jako narzędzia kształtowania tożsamości narodowej, wszystko jedno w Polsce, Rosji czy Ukrainie.

Wielkiego deszczu z tej chmury pewno nie będzie, ale zgadzam się z rozmówcami Wierzyńskiego, Marcinem Wojciechowskim z GW i dr Szeptyckim z UW, że incydent ,,tour de Bandera” jest sygnałem pogorszenia stosunków polsko-ukraińskich, może istotniejszym niż się wydaje.

Tak jak na początku, kiedy Polska jako pierwsza uznała niepodległość Ukrainy, tak i teraz dużo zależy od liderów. Nie powinni dolewać oliwy do ognia. Wystarczy, że dolewają ją radykałowie po obu stronach. TRudność obecnej sytuacji polega na tym, że porozumienie odgórne, porozumienie elit, chwieje się, a od dołu rośnie fala niechęci ludowej. Czyżbyśmy nie mieli się nigdy dorobić tego, co udało się Francuzom z Niemcami?