Projekt Olechowski-Piskorski

Poważni ludzie spekulują o szansach Olechowskiego na prezydenturę. Chyba ze znużenia stabilizacją sceny politycznej. Spekulować, nic złego, lecz uważam to za marnowanie czasu. Paweł Śpiewak widzi szansę i dla Olechowskiego, i dla demokratów Piskorskiego. Byle tylko udało im się zaprezentować jako realna i atrakcyjna alternatywa względem PO. No właśnie, ale jak to zrobić?

Socjolog spekuluje, że gdyby demokraci z Olechowskim zaczęli występować w imieniu tych, którzy mają dość PO i klerykalizacji polskiej polityki (czyli hołdownictwa wobec Kościoła), to to mogłoby by zadziałać. Tylko że na ten pomysł wpadło już nie jedno pokolenie SLD-owskie, dziś jego twarzą jest pan Napieralski, i nic.

Monika Olejnik pisze, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Jej spekulacje, ostrożniejsze niż Śpiewaka, prowadzą do wniosku, żeby nie skreślać jeszcze Lecha Kaczyńskiego. Słusznie też zauważa, że nowe otoczenie, w jakim znalazł się Olechowski po swym comebacku, jest trudne.

Powiedziałbym, że bardzo trudne. Składa się w zasadzie z jednej osoby: Pawła Piskorskiego, polityka, od którego wprost bije ambicją rewanżu na Tusku. A że i Olechowski ma swoje  ambicjonalne porachunki z PO, np. z Janem Rokitą, więc teraz tworzą team, ale wielkie ambicje zwykle nie sprzyjają grze drużynowej.

I właśnie dlatego nie widzę szans ani przed Olechowskim, ani przed Piskorskim, ani przed Kaczyńskimi, tylko przed Tuskiem. Bo on może i ma podobne ambicje, ale potrafi je kontrolować. To, co nudzi część mediów, zwłaszcza patrzących na politykę jako rozrywkę dla ubogich,jest atutem wyborczym. Wyrazistość już była, teraz Tusk potrzebuje konsolidacji poparcia, a do tego potrzebuje nie gwiazdorstwa, lecz przekonania jak najszerszej grupy wyborców, że  PO warto ponownie powierzyć rządy w Polsce.

Po raz pierwszy w 20-leciu jest spora szansa, że partia rządząca utrzyma się u władzy na drugą kadencję. Szansę można oczywiście zmarnować samemu, własnymi błędami, lub stracić wskutek zdarzeń, na które nie miało się wpływu. Ale na razie nie widzę nikogo, kto by Platformie poważnie zagrażał (prócz niej samej), no i prócz trudności gospodarczych. Ale i na tym odcinku jest wciąż lepiej niż się łudzą przeciwnicy Tuska i Rostowskiego. Czy ktoś zwrócił uwagę, że GUS ogłosił świeżo, iż prognozy wzrostu PKB są realne a konsumpcja nawet odrobinę wzrosła?

Mnie by się podobało, gdyby w Polsce powstała nie partia konserwatywno-laicka (projekt Olechowskiego-Piskorskiego), choć i to byłoby pożądane w naszej endecko-chadecko-socjalnej mieszance piorunującej. Ale jeszcze bardziej by się przydała reanimacja idei liberalno-demokratycznej, a takie były korzenie Tuska. I na razie, choć on sam już o tym zapomniał, tylko jego ugrupowanie przechowuje jakieś jej elementy. Wolę to niż pobożne życzenia nowych demokratów Olechowskiego-Piskorskiego.