Buttiglione za aborcją

Niezwykłe. Rocco Buttiglione, znany w Europie i Polsce polityk chadecki, wierny syn Kościoła, zmienia zdanie w kwestii dopuszczalności aborcji. Buttiglione stał się ikoną katolickich ortodoksów, broniąc nauk Kościoła w tak zapalnych kwestiach, jak homoseksualizm i legalizacja aborcji. Zrobiono zeń nawet męczennika, kiedy przepadł jako kandydat na komisarza UE ze swymi konserwatywnymi poglądami na prawa gejów.

A tu nagle taki zwrot. W wywiadzie dla dziennika Corriere della sera Buttiglione sprzeciwił się kampanii na rzecz zakazu aborcji dopuszczonej ponad 30 lat temu w prawie włoskim do 12 tygodnia życia płodu. Szok. Już się odezwali polscy konserwatyści. Marek Jurek szydzi z chadecji, że robi z siebie wyrocznię większą niż tradycja Kościoła i autorytet papieża, a tak naprawdę (to już ja sam dopowiadam) to jakieś farbowane lisy. No cóż, chadecja nigdy nie deklarowała się, że jest konserwatywną prawicą. A jednak to ona uratowała współczesne chrześcijaństwo przed kompletną marginalizacją w życiu politycznym.   

Wypowiedż Buttiglionego szokuje dodatkowo tym, że zaledwie dwa tygodnie wcześniej Watykan oficjalnie potwierdził swój zdecydowany sprzeciw wobec legalizacji aborcji. Po drodze było jeszcze spotkanie Benedykta XVI z prezydentem Obamą, który deklaruje, że trzeba szukać wspólnego gruntu w sprawie aborcji.

Szokiem dla ortodoksów muszą być też argumenty ich niedawnego sprzymierzeńca: że jeśli kobieta będzie miała więcej wolności w tej sprawie, będzie mniej chętna do aborcji. I że teologicznie biorąc, Bóg tak ukształtował relację między kobietą a jej płodem, że choć obrona dziecka jest słuszna, to jednak jest niemożliwa.

Buttiglione wskazuje na kraje, gdzie aborcja jest przymusowa, jak w Chinach, co skutkuje zjawiskiem milionów porzucanych dzieci, albo gdzie na kobiety wywierana jest presja aborcyjna, bo każde dziecko więcej oznacza dodatkowe obciążenie rodziny i państwa, jak w Ameryce łacińskiej i Afryce.

Jak widać, Buttiglione zmienił zdanie tylko częściowo. Dalej uważa aborcję za ranę na sumieniu ludzkości, ale doszedł do wniosku, że całkowity zakaz aborcji nie prowadzi do celu, o jakim rozmawiali papież i prezydent: żeby na świecie było mniej aborcji. Tam, gdzie kobieta nie ma wyboru, bo bezpieczna aborcja jest wykluczona, dzieje się dramat obrony nienarodzonego dziecka przeciwko jego własnej matce.

Nie miałem racji, mówi Buttiglione, głosując przeciwko dopuszczalności aborcji. Obóz prawa do wyboru pozyskał niespodziewanego a sławnego poplecznika. Bo przecież filozofia Buttiglionego jest teraz taka: jestem przeciw aborcji, ale za furtką dla kobiet, które z jakichś powodów nie są gotowe lub zdolne do wydania dziecka na świat.    
Co na to Watykan, z którym łączyły Włocha dotąd znakomite stosunki? Czy Buttiglione zostanie ekskomunikowany? Jak to oddziała na katolickie ruchy prolifowe? Czy Buttiglione odegra rolę podobną ale odwrotną od znanych antyaborcjonistów, którzy nawrócili się na obronę życia, choć wcześniej byli za prawem do aborcji? Zanosi się na nowy kryzys w Kościele.