Rozmowy polskie wiosną 2009

Rozmowy polskie wiosną 2009

Zaczytywałem się przed wielu laty uroczą książką Rymkiewicza o rozmowach polskich latem 1983 roku. Bohaterem (pozytywnym!) był ,,Adaś” Michnik. Teraz szybkie przewijanie wprzód: jesteśmy w III RP, Rymkiewicz jest piewcą Kaczyńskich, a jutro ma być debata premier – związkowcy.

Na razie prognozy są złe. Zwłaszcza, że w niedzielę pisowscy eurokandydaci gremialnie zrobili unik i odmówili udziału w proponowanych przez Platformę debatach publicznych. Nie wątpię, że takie pisowskie asy jak panowie Kamiński, Bielan czy Ziobro wykazaliby eurokandydatom PO, że są euroignorantami. Niestety, okazję zmarnowali, więc wolno nam sądzić, że nie czuli się na siłach.

Tak wyglądają dziś nasze debaty. Czy jutro mógłby nastąpić cud? I to przed kamerami TV? Cudem byłaby rzeczowa, niechby i ,,męska” wymiana argumentów, a nie ciosów. Tusk ma oczywiście kwalifikacje do takiej rozmowy, druga strona, związkowa, też na pewno mogłaby wystawić ludzi znających temat (kondycję i perspektywy przemysłu stoczniowego w Polsce i na świecie).

Ale kłopot polega na tym, że związkowcy będą chcieli zabłysnąć politycznie jako antagoniści nie byle kogo, bo samego szefa rządu. A do tego będą potrzebowali rozhuśtania emocji, całkiem jak na manifestacji. Tusk nad emocjami zwykle panuje, ale prowokowany przez stoczniowców może zostać zepchnięty do defensywy. W TV agresja wypada fatalnie – to jeden z powodów wyborczej klęski PiS w 2007 r. – ale jest też taka część widowni, która czerpie przyjemność z oglądania ataków ta zwanych ludzi pracy na polityków. Widowisko – jeśli dojdzie do skutku – będzie raczej mało przyjemne i mało instruktywne.

Tak wyglądają nasze debaty dwadzieścia lat po zmianie ustroju. Nie wszystko można zwalić na pisowską metodę permanentnego sporu. Mają w tym udział także telewizje informacyjne lubujące się w skrótach myślowych i prowokowaniu starć. Zwłaszcza polityków traktuje się tu trochę jak koguty stające do walki. No ale politycy na to jak na lato. Nie widzą lub udają, że nie widzą, jak media nimi manipulują. Łudzą się, że to oni zmanipulują media do swoich celów.

To wyraźne psucie się debaty nastąpiło w ciągu kilku ostatnich lat, właśnie odkąd media ,,kupiły” ideę, że konflikt i spór to sól demokracji. Wolę inną, konsensualną, koncepcję demokracji. Ale jak już spór i konflikt, to czemu mamy się godzić na jego wersję najbardziej prymitywną: obrzucanie się oponami, wyzwiskami, insynuacjami. Ja się nie godzę. Jak znów się zacznie w tym stylu, wyłączę pudło.

Aktualizacja PO DEBACIE: nie musiałem pudła wyłączać, było poprawnie, Tusk sobie poradził bez trudności, bo rozmówcy mu nie przeszkadzali. A aktywiści S i OPZZ debatowali w pisowskim stylu grill sami z sobą i z ekranem. Mówił dziad do obrazu. Jak nie kijem go lub oponą, to ,,tajnym raportem”. Byle się nagłośnić w mediach. To się bojkotowiczom ze Stoczni udało. W sumie remis bez znaczenia.