13 grudnia roku pamiętnego…

Ktoś mi przysłał esemes: ,,13 grudnia roku pamiętnego wykluła się wrona z jaja czerwonego. Pamiętamy! Z prazdnikom pazdrawlajem!”. Na serio to czy nie na serio?

Drgnęła moja dusza polonistycznego krytyka tekstu. Początek klasyczny: takie wierszyki układaliśmy dla zabicia czasu i pokrzepienia serc w ,,internatach”, niektóre wyszły nawet w podziemiu na kasetach, przerobione na przyśpiewki (poziom wokalny typowo polski). ,,Zielona wrona” Jacka Balucha to było buffo, ale śpiewało się dobrze, z życiem. Trudniej szło (wokalnie) z patosem pieśni religijno-patriotycznych. Z tym ,,bo lepiej byśmy stojąc umierali, niż na kolanach mieli żyć” bardzo popularnego wśród internowanych hymnu Jerzego Narbutta.

Początek jest więc dobrze wymwyślony, wrzuca człowieka z takimi osobistymi wspomnieniami od razu w tamten czas. Ale dalej? ,,Pamiętamy” – banalne do bólu, za to finał po rosyjsku zaskakujący, by nie rzec – bluźnierczy. Tak mogli się z ,,okazji święta” pozdrawiać radzieccy komuniści. Czy zatem moja wiadomość tekstowa ma na celu podważenie solidarnościowego kombatanctwa? Wzięcie go w cudzysłów przez zestawienie z skamieniałymi rytuałami rewolucji bolszewickiej?

To by mi, szczerze mówiąc, nie przeszkadzało: troszkę dystansu. Co innego legenda, a tę popieram, co innego kult zapatrzony w coraz bardziej odległą przeszłość. A jeszcze co innego dzisiejsze wojny polityczne Z wykorzystaniem legendy Solidarności, do których nie mam przekonania. Wysyp skądinąd ciekawych materiałów o gen. Jaruzelskim i płk. Kuklińskim jest niebywały, zważywszy że to rok 2008, żadna okrągła rocznica, ale już prawie 30 lat po ,,nocy generałÓW”.

Ja osobiście nie zapomniałem i nie zapomnę. Nie zapomina się, jak konwojujący cię oficer SB wyznaje ci szczerze: gdybm tylko miał taki rozkaz, to bym takich jak ty rozwalił na miejscu.

Ale nie miał. Za to ja mam wrażenie, że z latami jest tego pamiętnego grudnia coraz więcej w naszych mediach, w dyskusjach (czy kłótniach) publicznych, ostatnio za sprawą nowych oskarżeń przeciwko Jaruzelskiemu. Nic z tego nowego już nie wyniknie, a obawiam się, że skutek będzie odwrotny niż zamierzyli nieprzejednani. Umocni się (mylne moim zdaniem) wrażenie, że generał uratował Polskę. To trochę tak jak z Lechem Wałęsą: im więcej jest atakowany, tym silniejsza jest jego pozytywna legenda, co świetnie pokazały sensownie pomyślane i przeprowadzone obchody 25-lecia jego Nobla.