Inni sąsiedzi Jolanty Dylewskiej

Widziałem piękny film. Po-lin, 0kruchy pamięci Jolanty Dylewskiej. Nasz krytyk filmowy ocenił go w  Polityce na czwórkę. Ja dałbym piątkę, a może nawet szóstkę. Ale Janusz Wróblewski trafnie porównał atmosferę tego artystycznego dokumentu o stosunkach polsko-żydowskich przed 1939 r. z mityczną aurą Pana Tadeusza. Wzmaga to wrażenie wspaniała narracja Piotra Fronczewskiego i sam tekst, który czyta.
Jest to opowieść, w której zgrzytów, konfliktów, podejrzeń i uprzedzeń jest niewiele, za to dużo dobrych wspomnień o koegzystencji. Jeden z świadków opowiada jednak o akcji bojkotowania handlu żydowskiego. Większość odnalezionych przez Dylewską świadków tamtych czasów to Polacy. W ich opowiadaniach, choć często pada drażniące naszą współczesną wrażliwość określenie ,,żydek”, dominuje pewna nostalgia, a słowa wyczarowują dość wiernie bezpowrotnie utraconą rzeczywistość – właśnie tak Mickiewicz w eposie. 

Ta wizja odbiega znacząco od obrazu, jaki dał np. J.T. Gross w książkach o ,,Sąsiadach” i ,,Strachu”. Ale trudno te dwie opowieści sobie przewciwstawiać. Cezurą jest rok 1939 i Szoah, zagłada. Ani polscy, ani żydowscy bohaterowie filmu nie wiedzą, przed jakim staną życiowym i moralnym wyzwaniem. My wiemy i to sprawia, że oglądamy dokument w wielkim emocjonalnym napięciu. Nie musimy przy tym przeżywać tak przykrych dla Polaków scen, jak w słynnym wielogodzinnym filmie Claude’a Lanzmanna ,,Shoah”, kiedy wplata on w swą opowieść prymitywne wypowiedzi innych niż ci, do których dotarła Dylewska, świadków wydarzeń sprzed lat. A jednych Polaków z drugimi jakby nic nie łączy.

Krwawa zagadka sąsiadów. Ostatnio przeżywali ją mieszkańcy Rwandy, Bałkanów, Czeczenii. Co wystarczy by względnie normalna koegzystencja zamieniła się w piekło, by ci, którzy dawniej poijali z sobą winko czy rakiję, nagle rzucali się sobie do gardeł? Czy tylko wyjątkowa sytuacja wojny, opresji, przerażenia i zdziczenia? Czy tylko podżeganie fanatyków nacjonalistów? I skąd się ich nagle tylu bierze, gdy tylko można bezkarnie zabijać?

To nie jest pytanie Dylewskiej, ale jestem autorom ,,Po-lin” wdzięczny także za to, że ich film mi to pytanie przypomniał.  

XXX

Helena, don’t worry, Jotka ma rację 🙂 Ella34, dziecko bessy, Jacobsky – dzielnie! Uwaga do innych wpisów o Bambo: no jasne, że to nie jest rasizm w naszym rozumieniu i w intencjach autora, przytoczyłem tę scenkę, by przypomnieć, ile się zmieniło w ostatnich latach w naszej wrażliwośći (no może niestety nie u wszystkich). Wadliwy cytat nie zmienia istoty sprawy, którą skomentowałem, wziąłem go z któregoś serwisu internetowego zaraz po ujawnieniu wpadki MGN.