Róże Olejnik

Nie trzeba było przyjmować róż od prezydenta, trzeba było je odesłać nadawcy. Nie trzeba było wycofywać skargi z Krajowej Rady Radiofonii i TV. To, co zrobił prezydent jest poniżej krytyki i zasługuje na napiętnowanie.. A jeśli był przy tym, jak twierdzą niektórzy, podchmielony, pogrąża go to jeszcze bardziej i nie zasługuję na żadną kurtuazję, szczególnie pierwszej damy wywiadu telewizyjnego.

Grożenie przy świadkach dziennikarzowi, obojętne gwieździe czy debiutantowi w zawodzie, jakąś krótką listą i tym, że się go wykończy, kompromituje każdego, a prezydenta dyskwalifikuje jako męża stanu, polityka i obywatela. Nie mogę się otrząsnąć z wrażenia. Już wprawdzie podczas wywiadu w Brukseli Lech Kaczyński kilka razy brutalnie sekował Olejnik, zarzucając jej reprezentowanie jakichś niezdefiniowanych a jakże interesów i obracał w żart jej nalegania na wyjaśnienie, co ma na myśli. Po co wyjaśniać? Prezydent wie, PiS wie, jakie to interesy. Niesłychane.

Ten zaczepno-insynuacyjny stosunek braci Kaczyńskich i ich obozu do mediów (prócz naturalnie TVP, RM/TV Trwam i Rzeczpospolitej – wiernych okopów nieświętej trójcy) próbuje się usprawiedliwiać rzekomym dyktatem pro-platformianej większości wśród polskich dziennikarzy w każdym sektorze rynku medialnego. Wątpię, a znam się na tym odrobinę. Wydaje mi się, że Platforma jest tu traktowana tak jak na to zasługuje, może nawet zbyt krytycznie, czego przykładem była wyprawa po słońce Peru czy ostatnio czołganie Tuska i jego otoczenia na okoliczność samolotu do Brukseli dla prezydenta.

Mało tego, właśnie w TVN24 obserwuję od pewnego czasu wysiłki, moim zdaniem aż przesadne, aby przypadkiem nikt się nie czepiał, że to ,,tuba” PO – wywiad, dużo spokojniejszy, dał Rymanowskiemu ten sam prezydent, który z Olejnik okazał się damskim bokserem. Poważniejsi publicyści telewizyjni spoza TVP zapraszają i PiS, i prawicę pozaparlamentarną. Zarzut o rzekomym dyskryminowaniu PiS jest zabiegiem propagandowym obliczonym na własny elektorat. Ma to odwrócić uwagę od własnych win w fatalnych występach w mediach i usprawiedliwić niesłychną czasem agresję PiS-u, któremu wydaje się, że im wolno, a innym wara.

Tak jak za czasów, gdy byli u władzy, rugowali z mediów publicznych wszystkich, kogo się dało pod byle pretekstem, robiąc miejsce dla swych totumfackich, którzy rzadko mieli przygotowanie zawodowe, a ściągali do pracy w mediach jeszcze większe żółtodzioby, ale za to politycznie lojalne do bólu. Tak budował PiS IV RP w mediach i długo się one z tego jeszcze będą leczyły.

PiS jest przeżarty PRL-em, z którego pozostałościami niby walczy, a gromadzi ludzi PRL-owskiej mentalności, co wcale nie jest niemożliwe nawet u osób, które metrykalnie już do PRL nie należą. Ja ci pokażę, ja cię wykończę! – to była typowa metoda walki w PRL-u.

Wyskoki przeciwko mediom zdarzają się politykom wszędzie. Nie zawsze bez powodu, bo też nie wszyscy dziennikarze dorośli do roli poważnych rozmówców poważnych polityków. Ale co innego rzucić do ucha swemu współpracownikowi, uwaga na tę małpę w czerwonym, a co innego grozić dziennikarce odwetem za jakąś uwagę pod adresem brata czy za cokolwiek innego wypowiedzianego na antenie, a nie obraźliwego.

Mało kiedy dał nam Lech Kaczyński tak deprymującą okazję bliższego poznania swej osobowości. Styl to człowiek. I polityk. Jest nie do przyjęcia, że ktoś kto nie panuje nad sobą, nad publicznie wypowiadanym słowem, szczyci się tytułem najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej.