Czekając na dobrego Amerykanina

Europa czeka na dobrego Amerykanina. Kiedyś tak czekała na dobrego Niemca, np. takiego jak Oskar Schindler czy pastor Bonhoeffer lub żołnierze Wehrmachtu, którzy odmówili wykonania zbrodniczego rozkazu, płacąc za to życiem. Ale to były czasy powojenne. Teraz Europa czeka na Amerykanina, który będzie zadośćuczynieniem za dwie kadencje Busha. I w tej roli już obsadziła Baracka Obamę. Z takim prezydentem chce się sprzymierzyć, zapomnieć o wojnie w Iraku.  

Czeka na niego jak na Kennedy’ego – wcześniejsze wcielenie Dobrego Amerykanina, Wielkiego Prezydenta USA, którego świat szanuje i kocha. Choć tak naprawdę Kennedy też był prezydentem wojny, i to wojny, która, choć nie doszła do skutku, wisiała na włosku.

Obama będzie jak Kennedy przemawiał w Berlinie, choć nie jak miało być pierwotnie pod Bramą Brandenburską. Interwencja kanclerz Merkel pokrzyżowała plany burmistrzowi Berlina, który najwyraźniej chciał, by Obama okazał się już teraz drugim Kennedym. JFK solidaryzował się z wolnymi Niemcami, a Obama z kim? Pewnie nam powie w Berlinie.

W każdym razie nie z tarczą Busha, a więc nie z tymi europejskimi rządami, które chcą ją przyjąć wbrew większości własnych obywateli. Bye, bye, sojuszu waszyngtońsko-warszawski. Obama jako prezydent wyleczy nas z naszych złudzeń i snów o potędze.

A swoją drogą, gdyby Obama faktycznie wygrał, kto by u niego robił politykę europejską? Złośliwi mówią, że głową Obamy jest jego żona Michelle – twarda, konserwatywna (nosi się w stylu lat 80), w głębi serca antyamerykańska. Jakich rad udzielałaby mężowi? Może żeby odwrócił się nie tylko od kowbojów, ale i od Europy?    

Jestem ciekaw, jakie przesłanie przywiezie senator z Illinois zakochanej w nim Europie? czym zapłaci za ten ogromny kredyt, który już mu u nas otwarto? Czy obsadzi w roli dawnego bloku sowieckiego islamistów, jak neokoni? A może nikogo nie obsadzi w roli wroga USA, demokracji i wolności? Czy nie na to czeka ogarnięta obamomanią stara dobra Europa?   

XXX
Narciarz2 – z większością wpisów Pana sympatyzuję i dziękuję za nie; wyrok na gen. Kiszczaka mnie jednak rozczarował. Spodziewałem się mimo wszystko symbolicznej ale jednak kary. Na wpisy typu ,,Bernarda” nie odpowiadam, bo każdy kto czyta ze zrozumieniem i bez uprzedzeń, co piszę w tym blogu, zorientuje się, jakie są moje poglądy religijne.