Co by nam powiedział dzisiaj Tischner?

W zasypanej śniegiem Łopusznej zaduszkowe wypominki Tischnerowskie – po raz czwarty zorganizowali Witold Bereś, przed laty mój redakcyjny kolega w Tygodniku Powszechnym, dziś producent filmowy i telewizyjny, i Artur Więcek, ,,Baron”, reżyser filmowy. Fantastyczna impreza i dlatego, że ku pamięci ks. Józefa, i dlatego, że wśród przyjaciół i górali i z góralskim jedzeniem, i dlatego, że można było posłuchać i pogadać o Tischnerze. To już ponad siedem lat od jego śmierci.

Witek i ,,Baron” pytają: Co by nam powiedział dzisiaj kapelan Solidarności i piewca solidarności? Próbowali odpowiedzieć w łopuszańskiej ,,Tischnerówce” na panelu Jacek Żakowski, Wojciech Bonowicz, Stanisław Obirek. Jasne, że nie wiemy, co by nam powiedział, ale co szkodzi trochę ruszyć umysłem i wyobraźnią. Paneliści mówili, że drążyłby dalej związek między wolnością a solidarnością, że raczej by się starał obniżyć napięcie w społeczeństwie po ostatnich oszalałych politycznie latach, że przypomniałby, aby Polacy mówiąc o szerokiej rzece zła, nie zapomnieli zapytać samych siebie, czy aby nie w nich samych bierze początek jakiś strumyczek wpadający później do tej wielkiej wody.

Nie ośmielam się zgadywać, co by nam teraz Tischner powiedział, choć przegadałem z nim niejedną godzinę i znałem dość blisko przez lata. Wiem za to, o co bym go chciał zapytać w poczuciu, że powie coś ważnego, jak wtedy, gdy dawno temu w prywatnej rozmowie tłumaczył mi, czemu należy oddzielić Radio Maryja jako trybunę Kościoła antysoborowego od miłośników Radia Maryja jako sieroty społeczne wypchnięte za burtę reform i przemian po 1989 r. Albo jak wtedy, gdy tłumaczył, dlaczego on, ksiądz kapelan Związku Podhalan, nie potępia ,,Ognia” – zabitego przez komunistów bohatera Podhala, na którym ciążyły zarzuty o mordowaniu Żydów.

Zapytałbym przede wszystkim o to, jak widzi Kościół – bez Jana Pawła II, za to z wewnętrzną wojną o księży agentów SB. Czy przygarnąłby do siebie ks. Isakowicza-Zaleskiego, co by powiedział księdzu Czajkowskiemu? Jak by skomentował odejście z stanu księżowskiego Stanisława Obirka i Tomasza Węcławskiego? Czy broniłby papieża Polaka, ks. Musiała i ks. Obirka, którzy byli przeciwko interwencji w Iraku? I co by powiedział jako wierny syn Kościoła soborowego o ustępstwach papieża Benedykta wobec lefebrystów? Tischner był (i jest) dla mnie szczegónie ważny mniej jako filozof społeczny, a bardziej jako pisarz religijny, pod koniec życia mistyczny, jako człowiek wiary, kapłan, który wytrwał przy wyborze życiowym mimo zmasowanej kampanii insynuacji i agresji toczonej przeciwko niemu wewnątrz Kościoła przez tyle lat.

Miejsce Tischnera pozostaje niezajęte. Jeszcze o nim pamiętamy. W Łopusznej Bereś i Więcek pokazali znakomitą kontynuację filmowej Tischnerowskiej filozofii po góralsku. Chwalić by się chciało w tym filmie wszystko: pomysł, scenariusz, aktorów zawodowych jak Jerzy Trela i naturszczyków, czyli górali, których ,,Jegomość” obsadził w książce w rolach starogreckich mędrców. Takiego Tischnera nikt nie zastąpi. Ale czy rośnie gdzieś pokolenie Polaków i chrześcijan gotowych rozwijać dziś Tischnerowską ,,etykę solidarności”? Jeszcze o nich nie słychać. Za kilka lat będzie już za późno.