Pagody we krwi

birma_450.jpg

Kiedy piszę te słowa, wojsko przywraca ,,porządek” w Rangunie.

 

Ale dramat jeszcze trwa, to nie są ostatnie sceny. Może junta jest podzielona, może Chiny naciskają, by nie przesadziła w pacyfikacji, może jednak liczą się też protesty Zachodu i fakt, że każdy może zobaczyć, co się dzieje w Birmie na ekranie telewizora czy komputera. Nie tracę nadziei, że czas generałów jest policzony. I że szafranowa rewolucja osiągnie swoje cele.

Wydarzenia w Birmie mnie poruszyły mniej z powodów politycznych, a bardziej moralnych. Jestem Polakiem, ale takim, który interesuje się światem zewnętrznym, nawet tak odległym jak Birma. Odczuwam solidarność z protestującymi przeciwko biedzie i dyktaturze Birmańczykami, choć nigdy w Birmie nie byłem. Należę do pokolenia opozycji demokratycznej i Solidarności i myślę, że potrafię się wczuć w ich emocje, kiedy idą pod bagnety i kule, wierząc, że ten protest ma sens, choć dziś sytuacja wygląda beznadziejnie.

Istoty ludzkie są zdolne do empatii, nie tylko do agresji. Wielkie religie i systemy etyczne są uniwersalistyczne, nie zamykają się w kręgu, gdzie wyrosły. Podobnie wielkie idee polityczne: wolność, demokracja, prawa człowieka. W Birmie na czele szafranowej rewolucji stanęli młodzi mnisi buddyjscy. Kiedy oglądam zdjęcia z Rangunu, jakbym widział buddyjski Bangok, który zwiedzałem kilka lat temu, szykując się do napisania książki o buddyzmie i stosunku Zachodu do buddyzmu (,,Przebudzony”). Mnisi tajscy byli bardzo podobni do tych w Birmie: uśmiechnięci, gościnni. To nie takie ważne, czym jest buddyzm – religią czy filozofią, monoteizmem czy ateizmem, siłą społeczną czy ucieczką od świata – ważne, że ci młodzi mnisi pomogli przełamać strach rodakom.

A trzeba pamiętać, że ,,Kościół” buddyjski w Birmie nie jest po tylu latach dyktatury bynajmniej jednorodny. Junta stworzyła ruch posłusznych jej mnichów – ,,patriotów”, podobnie jak robiły to władze PRL w latach stalinizmu. Ten ruch ma swoje pagody, gdzie można posłuchać pro-rządowych kazań. Podzielone jest też starsze pokolenie mnichów. Część chce mieć święty spokój, też trochę tak jak część księży w PRL niechętnych opozycji i strajkom i gotowych powtarzać brednie o tym, kto stoi za KOR-em czy Solidarnością, jakie służby specjalne, jakie frakcje, jakie państwa ościenne.

A wszystko, by wytłumaczyć przed sobą i innymi własną bezczynność. I tak jak trzydziestolatkowie w Polsce przełamli to społeczne zniewolenie sumień w epoce Solidarności, tak teraz to samo czyni w Birmie zakonna młodzież buddyjska. Zapłaci za to słono, ale Birma już jest przebudzona. To dziś o niebo ważniejsze niż przedwyborcze żałosne zaczepki i bójki nad Wisłą. Świat patrzy na Birmę. Na nas tak patrzał za rewolucji Solidarności, ale nie dzisiaj.

PS. Bobola i inni: Birma była demokracją, oczywiście raczkującą, w pierwszej dekadzie po wyjściu Brytyjczyków. Pucz wojskowych przerwał ten proces na początku lat 60. Teza, że za buntem społecznym w Birmie stoją jakieś zewnętrzne siły, np. Brytyjczycy, dążące do destabilizacji regionu jak dzialo się to w Europie Wschodniej godna Jerzego Urbana. Tu brawa dla ,,Tuciu” – święte słowa! Wodnik53 – pisali już o tym pod blogiem niektorzy,np. dana1, ale powtórzę: czy Indie i Japonia są czy nie są demokracjami typu zachodniego, czy są okupowane? czy podlegają kolonizacji? A czyja ,,epoka kolonialna” panuje w Birmie? Chyba że chińska. Mam na myśli fakty, a nie spekulacje a la Monde Diplomatique o globalnym neokolonializmie. Jacobsky – hm, dlaczego Pan pisze ,,tak zwany Wolny Świat”, trochę mnie to zmartwiło, zwłaszcza w kontekście Birmy. Nie ma różnicy między Kanadą a Birmą? MIRski – pieniądze zbierane na Stocznię przez Radio Maryja faktycznie wylądowały w jakimś ,,trójkącie bermudzkim”, czyli ani nie wróciły do ofiarodawców, ani nie pomogły Stoczni. Ale ponieważ nikt z ofiarodawców nie zgłosił, o ile pamiętam, formalnej skargi prywatnej, bo wystarczyło im zapewnienie ks. Rydzyka, że pieniądze poszły na dobre cele, śledztwo zostało umorzone.

Fot. ullstein bild – JOKER/Allgöwer, BE&W