Kwestia biustu

Premier Kaczyński miał czelność porównać ewentualną wygraną antyPiS-owskiej opozycji do stanu wojennego, czyli zduszenia ruchu demokratycznego przez gen. Jaruzelskiego. Tu już odniechciewa się wszelkiego komentowania. Chce się wyjść i zgasić światło i więcej nie słyszeć o JK i jego partii, ani oglądać ich dalsze wyczyny w państwie i polityce.

Dla mnie to jedno zdanie jest ostatecznym przebraniem miary przede wszystkim moralnej. Teraz PiS zasługuje nie na debatę, jaką proponuje Kwaśniewski, ale na obywatelski bojkot, jak Liga Polskich Rodzin, Samoobrona i inne grupy polityczne próbujące ściągnąć Polskę na margines, odwołując się do najgorszych polskich emocji.

Niektórzy autorzy ostatnich wpisów pood tym blogiem nie mają dobrego zdania nie tylko o politykach, z Rokitą i braćmi K. na czele, ale też o czołowych politycznych talk-shows i ich autorach dziennikarzach. Nie jest zręcznie wypowiadać się dziennikarzowi o koleżankach i kolegach, tak jak np. lekarz nie będzie ferował generalnych sądów o całym lekarskicm środowisku, toteż nie chcę tego tematu rozwijać. Zwracam tylko uwagę, że po 1989 r. powstał w Polsce nowy system mediów, częściowo dzięki ludziom dopiero wchodzącym do zawodu, ale pracowitym i w dobrym sensie słowa – ambitnym. Działa on raptem 18 lat, podczas gdy np. w USA telewizja rozwijała się swobodnie i nieprzerwanie od lat 50.

Jak na polskie realia w punkcie wyjścia – praktycznie zero doświadczeń z pluralizmem w mediach – uważam, że wykonano u nas dużą i dobrą robotę. Pluralizm jest faktem, poziom jest może poniżej średniej reprezentowanej przez media zachodnie z najwyższej półki (mam na myśli radio i telewizje, choć z radiem jest u nas dużo gorzej niż z TV), ale nie widzę podstaw do tak kwaśnych reakcji i sprowadzania całego polskiego dziennikarstwa do pogoni za sensacjami, kasą i rozgłosem.

Jeśli Olejnik, Sekielskiemu, Morozowskiemu,Kolendzie Zaleskiej, Łaszcz, Lisowi, Pochanke, Rymanowskiemu i innym twórcom naszych politycznych talk shows dane będzie wytrwać na wizji i fonii, najlepiej w tym samym medium, tak długo jak Frostowi czy Kingowi, nabiorą i oni podobnej ,,respectability”. Trzeba pamiętać, że środki, jakie mają do dyspozycji nasze gwiazdy publicystyki i warunki ich pracy są wciąż nieporownywalne z Zachodem, a to ma wpływ na poziom programu. Na wieczorny dziennik telewizyjny dla inteligencji, ,,Newsnight” w BBC, pracuje 50 anonimowych researcherów, nie licząc producentów i wydawców. Gwiazda dziennika, Jeremy Paxman, nie dość że zwierzę medialne i nieubłagany dręczyciel polityków, może wtedy brylować, cytując dobrze wybrane i sprawdzone fakty, liczby, opinie.

Nie mam mowy, by taka machina przeoczyła np. – by posłużyć się polską analogią – że Jan Rokita powiedział nie tak dawno, iż kobietom zajmującym się polityką maleją piersi. Polski Paxman – a takiego jeszcze nie mamy – nie darowałby sobie takiej gratki, by się tym (faktycznie żenującym, przyznaję, a sam o nim zapomniałem) cytatem posłużyć, kiedy gruchnęła wieść o wejściu do polityki Nelly Rokity. Czy Rokita powtórzyłby swą maksymę o piersiach przed Morozowskim? Ale Morozowski nie ma takiego zaplecza jak Paxman i takiego refleksu. A taka wymiana zdań powiedziałaby o Rokicie i jego wyjściu z polityki być może więcej niż analizy politologów. Odsłoniłaby emocjonalny rdzeń politycznej schizofrenii państwa R. Od tego jest telewizja, czy nam się to podoba czy nie. Od pogłębienia jest prasa.        

PS. ,,Marekk” i ,,Bożena” – dziękuję za ciepłe słowa. ,,Harmattan” – Tak, Polsat ma kasę, ale to wcale nie znaczy, że może sobie bimbać z państwa, bo państwo ma aparat przymusu i represji, którego może użyć przeciwko Solorzowi. Byłoby pięknie, gdyby taka opcja nie wchodziła w grę, ale w państwie monopolizowanym przez jedną konfrontacyjną partię, potrzebującą ciągle nowych wrogów do mobilizowania swego elektoratu, niestety media prywatne nie są bezpieczne. ,,Magrud” – gdyby opcja ,,antykomunistyczna” faktycznie tak dominowała, do czego po KORze potrzebna była Solidarność jawna i podziemna i dlaczego wybory 1989 r. zmobilizowały niecałe 50 proc. elektoratu. Skąd przy tej dominacji rządy SLD i dwie kadencje Kwaśniewskiego oraz wygrana PiS przy poparciu faktycznej mniejszości społeczeństwa? Nie o dominacji ,,antykomunizmu” tu można mówić, lecz o dominacji (i to ograniczonej, przede wszystkim do mediów publicznych, bo większość Polaków po prostu milczy) prawicowo-narodowo-katolickiego populizmu społeczno-ekonomicznego. Nie ma to nic wspólnego z etosem Solidarności, lecz jest jego wypaczeniem. Prawdziwi ,,etosowcy” nie wywyższają się z powodu tego etosu, lecz czasem słusznie przypominają, że w latach PRL-owskich prześladowań kto działał w imię etosu, ma pewien moralny tytuł do chwały, ale nie on powinien o tym mówić. Etos Solidarności to jedyna ideowa propozycja wypracowana w Polsce pod koniec XX w. i to podjęta w wielu innych krajach borykających się z autorytaryzmem. Co nie zmienia faktu, że istotnie zbliżamy się chyba do dużej zmiany pokoleniowej, która żyje już czymś innym.