Co dalej z Rydzykolandem?

Biskup Pieronek – najbardziej otwarty choć bardzo lojalny członek epsikopatu – jeszcze przed sprawą ocen z religii na świadectwach dawał mediom do zrozumnienia, że biskupi już dawno temu zrozumieli, że Rydzykowi-politykowi trzeba powiedzieć: dość! Ale potem wybuchła sprawa stopnia z religii i sami biskupi weszli twardo do gry na boisku polityki. Tak to minister Legutko wbrew własnej woli umocnił w konsekwecji pozycję ks. Rydzyka, bo jakże teraz mają mu biskupi zarzucać polityczne zaangażowanie.

Ale i tak materiału do dyskusji na forum KOnferencji Episkopatu jest mnóstwo. Bo w końcu sprawa oceny z reilgii, co by nie powiedzieć, mieści w ramach polityki kościelnej i nie można się dziwić, że Kościół o tym mówi publicznie (fatalne natomiast jest wywieranie nacisku na rząd w świeckim państwie, jak uczynił to abp Głódź, skąinąd delegowany przez episkopat do nadzorowania Radia Maryja, w której to roli taki twardzielem jakoś nie jest).

Jedna czy dwie interwencje w politykę biskupów to jednak mniej niż piętnastolecie programów RM podważających u słuchacza znaczenie i wartość odzyskania niepodległości w 1989 r. (z których owoców skorzystał obficie sam o. Rydzyk i jego ludzie). Biskupi zajmą się mam nadzieję za dwa dni oceną postawy Rydzyka jako kapłana: jest czy nie jest do pogodzenia z linią Kościoła Jana Pawła II i Benedykta VI? Zdanie Watykanu już poznaliśmy: ostatnio dzięki jednozdaniowemu komunikatowi wyraźnie pomniejszającemu znaczenie zbiorowej auiencji u papieża Benedykta z udziałem TR.

Jeśli taka ocena nie zostanie sformułowana i podana do wiadomości publicznej, sprawa Rydzyka może zmobilizować część katolików do dalszego działania. Na jednym liście protestacyjnym może się nie skończyć. Może powstać ruch obywatelskiego nieposłuszeństwa katolików krytyków Rydzyka i jego koncernu. Będą manifestacje przed rezydencjami. Nie mówię, że na pewno, ale prawdopodobieństwo jest spore.

Szlak przetarła poniekąd sprawa abp. Wielgusa. Skoro katolicy mogli się oddolnie zorganizować do tamtej akcji i postawić na swoim (bo zwyczajnie mieli rację), to czemu wykluczać, że zmobilizują się i teraz do sprawy w końcu nie mniej istotnej dla Kościoła? Taki potrójny nacisk ze strony Watykanu, części hierarchii i rzeszy katolików-obywateli nie może nie dać efektu.

Teraz, przed kolejną konferencją biskupów, ruch należy do episkopatu. Zobaczymy.