Tajemnica Afryki

Kryzys w Zimbabwe i sprawa bułgarskich pielęgniarek zakladniczek Kadafiego znów przypomniały o Afryce. Bo tragedia Darfuru już spowszedniała. Nigdy nie byłem w Afryce, ale czytałem i rozmawiałem o Afryce od wczesnej młodości, może  ,,W pustyni i w puszczy” i ,,Śniegi Kilimandżaro” mają w tym swój udział. Jakoś nie ciągnie mnie tam jechać, choć wielu mówi, że nic nie dorówna pięknu Afryki Południowej czy Kenii.

Afryka jest chłopcem do bicia w zachodnich dyskusjach o imperializmie, europocentryzmie, globalizmie, wolnym handlu, skutecznej pomocy międzynarodowej, strukturze społeczeństw nowoczesnych i pierwotnych i o czym tam jeszcze. Bywa wyrzutem sumienia i trampoliną popularności dla polityków (Blair) i rockmenów (Bono), ale tak naprawdę jest chyba ofiarą naszej niewiedzy i stereotypów.

Prasa przypomniała ostatnio o Januszu Walusiu, Polskim emigrancie z pokolenia Solidarności, który w 1993 r. zastrzelił z zimną krwią czarnego lidera komunistów w RPA, Haniego. Waluś to taka klasyczna i chciałoby się rzec -surrealna ofiara polskich namiętności i stereoptypów. Jakie mentalne bezdroża mogły poprowadzić Walusia w kierunku tej odrażającej zbrodni? 

Co to znaczy Afryka? To 57 państw, jakże je wrzucać do jednego wora! Jak powrównać demokrację i kapitalizm RPA z anarchią Somalii, albo dyktaturę Kadafiego z dyktaturą Mugabego? Amerykańskie pismo politologiczne Foreign Policy ogłosiło właśnie ,,indeks państw dysfunkcjonalnych”. W pierwszej dziesiątce osiem państw afrykańskich: Sudan (nr 1), Somalia, Zimbabwe, Czad, Wybrzeże Kości Słoniowej, Demokratyczna Republika Kongo, Gwinea, Republika Afryki Środkowej. Dużo, bardzo dużo, ale nawet jeśli doliczyć jeszcze kilka państw w całej 50-tce, będzie to jednak niewielka część kontynentu. Inne państwa Afryki jakoś dają radę.   

Katastrofa Zimbabawe to w ogóle wielki temat, godny Kapuścińskiego, Wojtka Jagielskiego czy Wojciecha Albińskiego – bardzo ciekawego pisarza polsko-południowoafrykańskiego. Celowo wymieniam polskie nazwiska, bo tak się złożyło, że polski czytelnik czerpie wiedzę o Afryce głównie od tych polskich autorów, rzeczywiście wybitnych (dodaję jeszcze Adama Leszczyńskiego z Gazety Wyborczej, zwłaszcza za książkę o AIDS w Afryce). Może szkoda, że nasi pisarze nie podjęli tematu Walusia. A jeszcze większa szkoda, że o ile wiem wydaje się u nas mało autorów z samej Afryki.

W sobotę oglądałem w BBC wywiad z wschodzącą gwiazdą literatury nigeryjskiej, przemiłą, inteligentną i piękną Chimamandą Ngozi Adichie. Ma 29 lat, a napisała powieść o wojnie domowej w Biafrze w latach 60! Kocham Afrykę – mówi – ale nienawidzę stereotypów na temat Afryki. Pomoc naturalnie się przyda, ale taka, ktora trafi do naprawdę jej potrzebujących. Bardzo mnie to zaintrygowało: rośnie nowe pokolenie Afrykańczyków, dobrze wykształcone, bywałe w świecie, patriotyczna ale bez sentymentów do utopii ideologicznych. Afryka ma przyszłość.

PS. Dziękuję ,,andrzejowi.jerzemu”, ,,januszowi”, ,tss” za uwagę o blokowaniu w PRL dostępu do osiągnięć nowoczesnej psychologii. ,,Lex”, ,,minuteman” – radzę wybrać się do którejkolwiek księgarni ,,taniej książki” lub sprawdzić ceny na giełdach w Internecie. ,,Qba” – doprawdy, nie dyskutowaliśmy o fachowcach i elitach i o tych, co w PRL chcieli się uczyć i mogli, tylko i istocie PRL-owskiego systemu kulturalnego, który był ściśle podporządkowany interesom władzy politycznej, a przez to głęboko wypaczał stan wiedzy i obraz kultury narodowej i światowej (tego dotyczyły moje słowa, że klasyka w groszowych wydaniach nikogo nie obchodziła, to znaczy nie zagrażała ówczesnym elitom władzy, podejmując tematy nie uniwersalne, lecz konkretne, tu i teraz, jak na przykład literatura emigracyjna, prawie w całości w Polsce Ludowej zakazana właśnie dlatego, że pokazywała przemilczaną stronę komunistycznej rzeczywistości). Dziś, cokolwiek powiemy o cenach i jakości przekładów (faktycznie, gorszej niż w PRL), można sobie u nas kupić na przykład neo-leninistę Żiżka, ,,czerwoną książeczką” Krytyki Politycznej czy antyamerykańskie manifesty Chomsky’ego, a nie tylko papieża i Ziemkiewicza. ,,Bobola” – proszę czytać ze zrozumieniem: Liga Narodów (której Rzesza nie była zresztą członkiem, o ile się nie mylę) to był pre-ONZ, a nie pre-Unia Europejska, instytucja zupełnie inaczej pomyślana i zorganizowana. ,,grzes” – trafna uwaga, faktycznie czasem piszę ,,my” na zasadzie trochę ,,plemiennej”, ale Anglicy też tak mają, a ja jestem (umiarkowanym) anglofilem.