Powrót łaciny

Decyzja Benedykta XVI o szerszym dopuszczeniu mszy trydenckiej nie wzbudziła entuzjazmu. Zadowoleni byli tradycjonaliści zwani lefebrystami, bo w decyzji papieskiej dopatrzyli się dowodu, że ich guru, abp. Lefebvre, przeciwnik reform soborowych, w tym zastąpienia mszy łacińskiej mszą w językach narodowych, miał rację. To chyba za daleko idąca interpretacja. Tradycjonalistów nie ma w całym Kościele więcej jak milion, księży lefebrystów nie więcej niż kilkuset, biskupów i to obłożonych ekskomuniką jest trzech czy czterech. A więc maleńka mniejszość.

Nie ma mowy o przekreśleniu reform soborowych, a i o rychłym przywróceniu jedności Kościoła z lefebrystami.Msza będzie nadal odprawiana po ,,staremu”, czyli tak jak od ponad 40 lat, ale jeśli znajdą się wierni i ksiądz gotowy (i umiejący!) odprawić mszę trydencką, to teraz można to czynić bez specjalnej zgody biskupa. Jakoś nie słyszę, by był wielki run na mszę łacińską. O ile wiem, w archidiecezji krakowskiej odprawiano ją w jednym kościele, na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Tłumów nigdy nie gromadziła.
I po prawie pół wieku od wprowadzenia mszy w językach narodowych trudno, by było inaczej.

Co może nieco niepokoić przywiązancyh do Soboru wiernych, to to, że Benedykt de facto uszczuplił władzę biskupią, pokazując, ,,kto tu rządzi” i to, że w krótkim czasie Rzym zrobił dwie rzeczy uznane za kontrowersyjne. Bo prócz ,,uwolnienia” mszy łacińskiej, powtórzył, że prawdziwym Kościołem w rozumieniu rzymsko-katolickim, jest właśnie Kościół rzymskokatolicki. Jak w 2000 r., przy okazji podobnje w duchu deklaracji Dominus Iesus, odezwały się protesty ze strony, nome omen, protestantów.

Dla posoborowej lewicy aż dwa takie wydarzenaiw ciągu kilku dni to za dużo: znak doktrynalnego usztywnienia. Lecz Ratzinger do lewicy w Kościele nie należy i nie ukrywa, że tak jest. Sam jednak mszę odprawia po ,,soborowemu” i póki nie odprawi jej po ,,trydencku” w Bazylice św. Piotra, nie ma co z niego robić ,,lefebrysty”.
        
Mszę trydencką pamiętam z nastoletniej młodości, miała swą mistyczną aurę, ale czuło się, że większości wiernych brak z nią żywego wewnętrznego kontaktu. Reforma była w tym sensie posunięciem dalekowzrocznym. Ludzie zaczęli lepiej rozumieć, co co chodzi w najważniejszym chrześcijańskim obrzędzie. Pewno, że na Zachodzie to i tak nie powstrzymało odpływu od Kościoła, choć niekoniecznie od samej wiary, ale w krajach za żelazną kurtyną taka msza na pewno wzmacniała katolicyzm, czyniła go bardziej atrakcyjnym.

Nic mi jednak nie przeszkadza liberalizacja przepisów w sprawie mszy łacińskiej. W końcu nigdy nie została ona zdelegalizowana, a jest cześcią kościelnego dziedzictwa. Jeśli są ludzie, którzy szczerze wolą mszę trydencką, czemu utrudniać im do niej dostęp. Zresztą ciekawe, że w świecie odżywa, oczywiście nie na masową skalę, zainteresowanie łaciną.

W Londynie widziałem na przykład komiksy po łacinie, w Finlandii od wielu lat działa sekcja radia fińskiego nadająca dzienniki po łacinie. Ma coraz wiecej fanów.Odwiedziłem tych entuzjastów przed laty w Helsinkach: przesympatyczni. Do łaciny wracają lepsze szkoły średnie. Sam uczyłem się tego języka przez sześć lat, w liceum i na studiach, i nie żałuję, choć wtedy naturalnie wydawało mi się, że to w sumie strata czasu. Ale łacina, jak i greka, to przecież w pewnym stopniu wciąż żywe języki, które słychać we wszystkich wielkich i mniejszych językach Europy. W tym sensie Benedykt wpisuje się w nastroje jakiejś wcale niemałej grupy ludzi szukających więzi z źródłami europejskiej kultury. 

 

PS. ,,Wodnik53” – ten dialog, jak widać choćby na tym blogu, tak całkiem nie umarł, sęk w tym, co jest jego celem. Mnie zależy na walce z dwoma szkodliwymi stereotypami: że wierzący są ciemnogrodem, i że niewierzący są nihilistami. A mocne i generalne sądy o całym Kościele i całej religii tego nie ułatwiają. ,,Lex” – dobrze, cofam tego laickiego ekstremistę; ,,Jacobsky” – dzięki za post ,,kościelno-quebecki”, doskonale rozumiem. ,,Bobola” – medium katolickie powinno mieć przekaz katolicki, to znaczy zgodny z Ewangelią i nauką spoleczną Kościoła. To nie jest żadne ograniczanie wolności słowa, tylko konsekwecja szyldu. pod jakim się działa. ,,andrzej,jerzy” – nie, tym razem krok Putina był adresowany także, a może przede wszystkim, do świata.