Wola mocy

Żeby posłuchać i pomyśleć o czymś innym, wybrałem się do BUW-u na spotkanie z autorem książki o Nietzschem, Krzysztofem Michalskim. Sala wystawowa na parterze wypełniona ale nie pękała w szwach. Dużo młodzieży. Nic dziwnego: była też okazja posłuchać Leszka Kołakowskiego i dominikanina Jana Andrzeja Kłoczowskiego, i jeszcze Agaty Bielik Robson. Poseł Rokita musiał wyjść przed końcem, żeby zdążyć do sejmu. Adam Michnik nie miał poselskich obowiązków, został do końca prawie dwugodzinnej dyskusji. Czyżby i oni, zwierzęta polityczne, chcieli odetchnąć od PiS-owskiej wojny wszystkich ze wszystkimi?

Ale Nietzsche to nie jest chwila relaksu. Kołakowski wyznał, że Nietzschego nie lubi za pogardę dla zwykłego życia zwykłych ludzi i za to, że Nietzsche nie lubił równości w znaczeniu oświeceniowym. Kłoczowski nazwał Nietzschego myślicielem religijnym w stylu wczesnych filozofów starogreckich. Bialik-Robson poprawiała: był myślicielem sakralnym, ale nie religijnym. Sakralnym w sensie Levinasa. Michalski przypomniał, że ktoś, kto pisze esej o Nietzschem, nie musi być nietzscheanistą. Mój mistrz interpretacji Gadamer – dodał –  twierdził, że najpierw trzeba zrozumieć racje, dla których czyjś świat jest jaki jest, a dopiero potem go interpretować. Z każdym zdaniem dyskusji ogarniał mnie większy spokój. Są jeszcze w Polsce filozofowie.

Młodzież słuchała, reagowała, ale nie wyczuwałem, z czym sympatyzuje, z którym z dyskutantów. Czy to był zlot młodych nietzscheanistów czy raczej przeciwników filozofa? Ciekawe, jak popularny jest wśród naszych polityków autor ,,Woli mocy”. Na przykład posłowie Mularczyk i Girzyński wyglądają mi na nietzscheanistów. Zero litości dla przeciwnika. Radosna pewność siebie. Girzyński wyznaje w ,,Co z tą Polską”, że i on dojdzie do takich tytułów jak profesor Osiatyński. Ale już dziś poseł PiS ma czelność wypomnieć profesorowi, że nie ma takiego mandatu społecznego jak on, poseł Girzyński, i powinien o tym pamiętać, kiedy zabiera głos publicznie. Dorn chce segregować dziennikarzy, Girzyński – segregować uczestników debaty publicznej. Czy pełnoprawnymi uczestnikami są tylko posłowie PiS? Takie zaczepki pod adresem profesorów – w tym samym programie Girzyński zaatakował Geremka – przypominają czasy stalinowskie, kiedy ZMP na polecenie komunistów rugał burżuazyjnych profesorów. Osiatyński ma rację: w sporze PiS z Trybunałem Konstytucyjnym chodzi o coś więcej niż o rozbrojenie legislacyjnego bubla. Chodzi o publiczne zdyskredytowanie kluczowej a niezależnej jeszcze od PiS instytucji demokratycznego państwa prawa. To nie są żarty. Do czego dalej popchnie Polskę PiS-owska wola mocy?