Prośba o eutanazję

Pierwsza w Polsce prośba do sądu o eutanazję. Prawnie chyba z punktu przegrana, bo autor napisał ją po amatorsku, od serca, ale bez znajomości kruczków prawnych, które mogłyby sędziom utrudnić odmowę, a tak mogą spokojnie ją oddalić – spokojnie prznajmniej pod względem zgodności odmowy z literą prawa, które eutanazji zakazuje.

Etycznie sprawa jest bardziej skomplikowana i bardzo kontrowersyjna. Pierwsze reakcje publiczne – inaczej niż na Zachodzie – dają u nas wyraźną przewagę obozowi tradycjonalistów, odrzucających prawo człowieka do wyboru, czy chce czy nie chce żyć i oczekującego, że państwo nie będzie w tę decyzję ingerować, wręcz przeciwnie – że mu w tym pomoże tak jak stało się w Holandii i Belgii, stanie Oregon i zdaje się wkrótce we Francji. (Jak naprawdę funkcjonuje prawo eutanazyjne w Holandii, nie wiem, może Postowicze, którzy wypowiadali się o Holandii przy okazji ,,szczęśliwych dzieci”, coś na ten temat teraz napiszą. Nie kto inny jak sam profesor Geremek wspomniał, że w Holandii ,,doszło do nadużyć” eutanazyjnych – czy to może być prawda, aż nie chce się wierzyć!).

Z różnych powodów,ale z tym samym wnioskiem negatywnym – nie dla legalizacji eutanazji – wypowiadali się intelektualiści lewicy, centrum i prawicy. Do nielicznych wyjątków należeli aktor Zapasiewicz i filozof Wolniewicz, skądinąd też na codzień nie mający z sobą ideowo nic wspólnego. Potwierdza się w ten sposób ,,polski wyjątek”w Europie – jesteśmy nie tylko dużo bardziej moralnie jednorodni niż typowe ponowoczesne społeczenstwa zachodnie, ale i w tej spójności dosyć wierni katolickiej etyce świętości życia. Ale to elity. Jeśli wierzyć sondażom, aż połowa Polaków jest innego zdania – dopuściłaby eutanazję (podobny rozdźwięk występuje w kwestii legalizacji aborcji ze względów społecznych). Etos chrześcijański wydaje się żywszy w kręgach opiniotwórczych – kolejna specyfika Polski, wróżąca tu nie tyle ,,wojny kultur” ortodoksów i fundamentalistów religijnych z wojującymi laikami a la USA, ile kontynuację duchowego status quo.

Nie wiem, co bym postanowił, gdyby to na moje biurko sędziego trafił list z prośbą o śmierć od Janusza Switaja. Zadziwia mnie pewność siebie uczestników dyskusji, jaką wywołał, za co mu dziękuję, a którzy ferują swoje wyroki. Chyba w tym konkretnym przypadku rzeczywiście mamy do czynienia raczej z wołaniem o pomoc dla siebie i rodziny niż z determinacją bojownika o prawo do ,,dobrej śmierci”, ale w wielu innych znanych przypadkach chodzi naprawdę o to, że chorzy lub kalecy chcą odejść w godny sposób a nie w męce czy infamii samobójczej. Dyskusja nad łóżkiem takiej osoby o tym, czy życie jest czy nie jest jej własnością, jest dla mnie trudna do wyobrażenia. Ale bynajmniej nie mam pewności, czy legalizacja eutanazji jest dobrym wyjściem. Być może jest ,,mniejszym złem”. Nasłuchałem się wielu opowieści o ludziach, którzy zmieniali zdanie w sytuacji, gdy problem dotknął ich osobiście. Jedni – chyba większość – do tematu eutnazji nie wracali, inni, choć w normnalnym życiu byli przeciw, zaczynali się o nią dopominać wraz z postępem cierpień. Nic z tego nie wynika, jak tylko postulat pokory, zwłaszcza w dyskusji, bo nigdy nie wiadomo, jak nasze poglądy może zweryfikować nasz własny los.