Fasada i tyły Kościoła

Arcybiskup Wielgus odszedł i nie wróci, nawet jeśli tego życzyłaby sobie grupa wpływowych dostojników z prymasem Glempem i abp.Michalikiem. Prasa zachodnia poświęca sporo uwagi sprawie naszego Kościoła.Mam wrażenie, że dla niektórych mediów zachodnich jest rewelacją, że Kościół w Polsce był represjonowany za czasów komunistycznych, że formą tej represji było ciągłe monitorowanie każdego duchownego i budowanie agentury w Kościele. Dla niektórych zaś rewelacją jest , że większość duchownych tym naciskom się nie poddała (o ile w ogóle o tym wspominają).

Temat Kościoła w krajach komunistycznych jest w mediach zachodnich podwójnie egzotyczny: po pierwsze, Kościół katolicki pojawia się w nich głównie jako temat doniesień o skandalach z udziałem duchownych, a na codzień po prostu nie istnieje. Widz zachodni ogladający nasze programy TV nie wierzy własnym oczom, widząc ile uwagi i czasu antentowego poświęca się w Polsce Kościołowi. Po drugie dramatyczne a często heroiczne losy Kościoła za żelazną kurtyną to egzotyka do kwadratu. W takiej sytuacji, sytuacji ignorancji porównywalnej z naszą niewiedzą na temat dziejów i doktryn innych wyznań chrześcijańskich i niechrześcijańskich, media są właściwie z góry zdane na jednostronne relacje, przede wszystkim polityczne. Rozprawia się o frakcjach, kryzysach, porachunkach personalnych – niewątpliwie niewyssanych z palca tutejszych i zagranicznych komentatorów – natomiast szersza perspektywa już nie interesuje prawie nikogo. Właściwie wielu z korespondentów, gdyby nie to że redakcje płacą przede wszystkim za informacje,mogłaby prywatnie powtórzyć za Kingą Dunin,że te wszystkie dramaty biskupów nic a nic ich nie interesują, że to tylko odwracanie uwagi publiczności od tego, co naprawdę w Polsce się dzieje, a dzieje się tak, że umacnia się dogmatyzm wolnego rynku i konserwatywnej prawicowej ideologii.

Mnie sprawy biskupów – to, jak teraz próbują wyjść z Wielgusowego kryzysu wiarygodności i zapanować jakoś nad problemem lustracji – nie wydają się takim bzdurami jak sugeruje (w ostatniej Europie) Kinga Dunin. Nie wydają mi się też sypaniem ludziom piasku w oczy, by nie widzieli,co naprawdę jest w Polsce i dla Polski ważne. Błąd perspektywy polega tu chyba na tym,że Kościół sprowadza się do instytucji ideologicznej, jednego z uczestnków gry o władzę nad umysłami.Kto tak patrzy na Kościół, widzi tylko fasadę, a nie widzi tyłów, które – inaczej niż w wsiach Potiomkinowskich – są u nas często dużo bogatsze, żywsze i ciekawsze. Jak Kościół ostatecznie wyjdzie z kryzysu lustracyjnego będzie miało duże znaczenie dla polskiego katolicyzmu, ale jego przyszłość w coraz większym stopniu zależy od owych nieznanych mediom, bo niepolitycznych, tyłów. Największe niebezpieczeństwo dla Kościoła w Polsce dzisiaj to uleganie polityzacji, do czego popychają teraz Kościół różne, często skonfliktowane z sobą, grupy nacisku i interesu.To jest pułapka.Kościół upolityczniony z definicji przestaje być Kościołem Powszechnym.