Siali wiatr, zbiorą burzę

Do czego służy polityka? To nie jest domena „chamów i warchołów”. To jest domena obywateli. Ci, co nie powinni nami rządzić a rządzą, wchodzą do polityki, bo obywatele z niej wychodzą. Polityka służy do zabezpieczenia wolności obywateli tak, by mogli z niej używać ku pożytkowi swojemu i wspólnemu. Polityką to nie jest ani prawienie kazań o moralności, ani składanie obietnic bez pokrycia. Nie jest nią rozbudzanie złych emocji w społeczeństwie. Metoda dziel i rządź, wojna wszystkich ze wszystkimi, zawiązywanie sojuszy z każdym i za każdą cenę to też nie jest polityka, tylko technika przechwytywania władzy, która prędzej czy później kończy się kompromitacją. Niczego nie zrozumieli, niczego się nie nauczyli.

Dobre państwo to nie jest państwo tanie czy drogie, tylko takie, którego obywatele chcą w nim żyć i w którym przestrzegają oni jego praw, bo uważają je za sprawiedliwe. Tak jak Kościół jest dla grzeszników, demokracja jest dla mądrych i głupich, biednych i bogatych, ale jej fundamentem jest praworządność i nieprzymuszona zgoda rządzonych na rządzących. Lepiej kiedy rządzą mądrzy i prawi, ale takich rządów dziś nie da się narzucić. Trzeba ludzi przekonać, mieć z nimi kontakt, nie wmawiać im, że zagrożeniem jest to, czego oni za zagrożenie nie uważają.

Prawo i sprawiedliwość to są dostojne słowa. Pomysł, żeby zamienić je w szyld partyjny, jest niesłychany, bo sugeruje, że jakaś jedna grupa interesu ma patent (a więc może i monopol) na to, jak zbudować trwały porządek polityczny. Teraz zbierają żniwo tej uzurpacji.

PS. Do imponującej wymiany zdań o dialogu kultur i religii jeszcze na pewno wrócimy. Chcę zwrócić uwagę na interesujący przyczynek: apel polskiej Rady Katolików i Muzułmanów (www.znak.org.pl). Napisałem też o tym cały artykuł do „Polityki”, zapraszam za tydzień do lektury. „Qba” – ja też nie lubię „zwrotności”, ale w blogu czasem sobie pozwalam na większą kolokwialność, która bywa na bakier z mową publiczną. „Piwo” – fakt, ale chciałem napisać „ach” :). „Kas” – dzięki za ciepłe słowa, ale Profesor naprawdę przesadził. Sęk w tym, że to co ujdzie w domu, nie godzi się w studio w tak wybuchowej sytuacji. Tu nie chodzi o żadne bałwochwalstwo poprawności politycznej, tylko demolowanie obyczaju i języka w przestrzeni publicznej.