URM odzyskany!

„De Mode” już wczoraj we wpisie przeczuł nadejście premiera Kaczyńskiego – gratuluję! Bo ja jeszcze byłem myślami przy meandrach naszej antypolityki zagranicznej. Gdy na dobitkę przyszła jeszcze wieść, że samolot rządowy już grzał silniki na Okęciu, a tu nagle premier Marcinkiewicz odwołał wizytę w Chorwacji, pomyślałem – basta! To zakrawało już na farsę: najpierw prezydent odwołuje „Weimar”, teraz premier – Chorwację. Jakiej tu można oczekiwać „solidarności narodowej” od byłych ministrów spraw zagranicznych, kiedy wiadomo, że polityka jest sztuką wykorzystywania, a nie przekreślania możliwości? Ale w sobotę pod wieczór to już zamierzchła przeszłość. Wkrótca o tej awanturze nikt nie będzie pamiętał. Przesłoni ją wejście Jarosława.

Oto Urząd Rady Ministrów – „odzyskany”, jak niegdyś ministerstwo spraw zagranicznych po odejściu Stefana Mellera, jak ostatnio ministerstwo finansów po odejściu Zyty Gilowskiej. Nowy premier obejmuje rząd, w którym ostało się jeszcze tylko dwóch markowych ministrów: obrony i kultury. Znikający rząd znikającej IV RP. Za pół roku zostanie po nim tylko rozpływający się w powyborczej mgle uśmiech naszego polskiego Kota z Cheshire.