Powrót do Polski

Boże, gdzie jest Pani Zyta? W samolocie nad Cyprem, zamiast gapić się w fantastyczną feerię świateł na wyspie, czytam i czytam polskie gazety. Nie do wiary: w ciągu kilku dni takie zmiany! Gilowska to był przecież znak firmowy rządu Marcinkiewicza: oznaczał i utarcie nosa Platformie, i gwarancję, że finansom państwa, a więc i gospodarce, nic nie grozi.

Już w Izraelu zaskoczyło mnie dociekliwe dopytywanie się o sytuację polityczną w Polsce. O problemie z ministrem Giertychem już pisałem: jak wy mogliście coś takiego zrobić, pytali mnie Izraelczycy naprawdę życzliwi Polsce, czy wy się nie boicie reakcji międzynarodowych, bojkotu ze strony innych ministrów edukacji w Europie i poza nią? Czy ten rząd w ogóle się nie interesuje, jak go widzą w świecie? Teraz do tego zmartwienia doszło to z Panią Profesor.

W tym tygodniu mam spotkanie z grupą zachodnich finansistów. Na pewno będą pytali, co się dzieje w Polsce, że z dnia na dzień w tak niejasnych okolicznościach można w taki sposób pozbyć się z rządu być może jedynego jego asa w rękawie. Zżymamy się czasem na zagraniczne media, że przeczerniają obraz Polski pod rządami PiS-Samoobrony-LPR. Ale obawiam się, że w istocie jest gorzej – że w raportach dyplomatów z Warszawy wysyłanych do kluczowych stolic świata znaleźlibyśmy obraz czarniejszy niż w korespondencjach prasowych. A tajne raporty ambasadorów są dla polityków w Berlinie, Paryżu, Waszyngtonie czy Londynie ważniejszym źródłem informacji niż newsy w mediach i to one, raporty, są wskazówką do podejmowania decyzji wobec Polski.To prawda, że w zasiedziałych zachodnich demokracjach też nie brak watażków i radykalnych narodowców, ale zasadnicza różnica polega oczywiście na tym, że nie obejmują oni stanowisk w rządzie. Oni zostają, Gilowska odchodzi – czy to nie jest obecna polska polityka w gorzkiej pigułce?