Jaki eksodus?

Po „reisefibrze narodowym” nadeszła bogata i przeciekawa e-korespondencja. Dziękuję za te uwagi (i niektórym i za życzenia) – zwłaszcza djurbanowi, michalowi z uppsali, plopli, sceptykowi. Reisefiber powstał nie tylko pod wpływem doniesień mediów, ale i pod wrażeniem pewnej rozmowy, jaką miałem w Krakowie z ludźmi z kręgu „Krytyki Politycznej”. Uderzyło mnie, że nowa lewica tak się martwi tym upuszczaniem krwi, jakim wydaje się masowa migracja z Polski. Lewica bywała raczej internacjonalna, a tu proszę – nowa lewica i nowy patriotyzm.

Warto te niepokoje potraktować serio. Dopóki nie ma europejskiego państwa federalnego – a w przewidywalnej przyszłości go nie będzie – dopóty wielkie migracje powinny interesować rządy narodowe. Mam wrażenie, że patrzymy na sprawę przez pryzmat wielkich miast. Tu jeszcze skutków nie widać, choć luki kadrowe – na przykład w służbie zdrowia – są już widoczne. Ale nasłuchałem się opowieści o mniejszych i małych miastach, gdzie eksodus grozi zachwianiem jakiejś równowagi pokoleń i funkcjonowania społeczności. Może przesada, chętnie przeczytam, co Państwo o tym wiedzą? Naturalnie, nie proponuję żadnych odgórnych restrykcji. Niech kto chce i może jedzie szukać szczęścia, przygody, lepszych zarobków itd. Ale rzeczą suwerennego państwa jest wypracowanie jakiejś spójnej polityki w odpowiedzi na ten eksodus. Nie jest tak, że historia się powtarza. Emigracje z lat przed I czy II wojną światową nie mają wiele wspólnego z falą obecną. Fala emigracji solidarnościowej z lat 80′ zapewne polskiej transformacji nie wzmocniła; szkoda, że tylu zdolnych, wykształconych i pracowitych ludzi wtedy nie mogło się od razu włączyć do przebudowy systemu. Wielka różnica polega i na tym, że teraz ktoś musi – i to w miarę szybko – zastąpić w Polsce tych, co wyjeżdżają i nie wiadomo kiedy i z czym wrócą. Nie żyjemy w próżni. Czy jesteśmy gotowi zaakceptować Warszawę wyglądającą jak Londyn, ale w tym sensie, że bogactwa nie przybędzie tak szybko, jak będzie przybywało migrantów ze Wschodu, bliskiego i dalszego, i z Południa? Słowem, nie wystarczy zgadzać się, że eksodus nie jest żadną narodową katastrofą, trzeba jeszcze zobaczyć jego społeczne i polityczne skutki w perspektywie dłuższej niż pół roku i dopiero wtedy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiego eksodusu Polska potrzebuje.