Konferencja, której nie było

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, bardzo przejęty, spotkał się z mediami w Krakowie, jak zapowiedział. Ale tylko po to, by powiedzieć, że nic nie powie.

Nie miałem wrażenia, że to kapitulacja. Ks. Tadeusz zachował się jak żołnierz, który otrzymał rozkaz dowódcy. To znaczy okazał posłuszeństwo biskupowi, jak każe prawo kościelne. Pokazał kapłanom i wiernym, że jest lojalnym członkiem Kościoła. Uważam, że taką postawa zasługuje na szacunek.

Co dalej? Teraz ruch należy do władzy kościelnej. Akcja ks. Zaleskiego – choć przerwana – nie pójdzie na marne. Zmusiła Kościół do dyskusji nad sprawą lustracji. Jeśli za słowami pójdą czyny, jeśli w niedługim czasie Episkopat powoła odpowiednią komisję, da jej jasny mandat, ogłosi plan działania i zasady postępowania, dzisiejszy dramatyczny moment okaże się przesileniem ku lepszemu. Na sankcjach przeciwko ks. Zaleskiemu Kościół nie może poprzestać, bo wtedy zarzuci mu się, że chciał tylko kapłana uciszyć i nie zamierza nic więcej robić.

Może księdzu Tadeuszowi zaproponują udział w takiej komisji? To byłby znak przywróconej jedności.